Bezrobocie nam delikatnie, ale jednak systematycznie z miesiąca na miesiąc rośnie. Z czego to wynika i czy jest się czym martwić?
Spowolnienie było przewidziane. Przedsiębiorcy, reagując na wcześniejsze podwyżki płacy minimalnej, wskazywali, że w pewnym momencie odbije się to na rynku pracy – i tak się dzieje. Pamiętajmy, że wzrosty płacy minimalnej między 2022 a 2024 rokiem wyniosły łącznie 65 proc., co jest dynamiką większą niż przeciętny wzrost wynagrodzeń. Te koszty szczególnie odczuwają najsłabsze mikro i małe firmy, co doprowadziło do ogólnego wzrostu kosztów pracy.
Do tego dochodzą niestabilne i rosnące koszty energii, które w wymiarze globalnym stanowią około 10 proc. kosztów funkcjonowania firm. W efekcie niektóre przedsiębiorstwa redukują zatrudnienie, część wstrzymuje rozwój, a niektóre przenoszą działalność za granicę. To wszystko są elementy dostosowawcze.
Jednak jestem optymistą. W tym roku widać już ścieżkę stabilnego wzrostu, a płaca minimalna została sprowadzona do realnego wzrostu, co powinno przynieść pozytywny efekt, choć dopiero w 2026 r.
Patrząc długofalowo, to rok w rok z rynku pracy ubywa grubo ponad 100 tys. Polaków. Rząd liczy na automatyzację i robotyzację, ale czy to wystarczy, by zapewnić odpowiednią liczbę pracowników w kraju?
Rzeczywiście, procesy robotyzacji, automatyzacji i wdrażania sztucznej inteligencji mogą radykalnie zmniejszyć zapotrzebowanie na pracę. Niestety inwestycje w tym zakresie nie postępują, głównie z powodu braku środków i nieodpowiedniego klimatu inwestycyjnego. To jest wybór zero-jedynkowy – biznes musi inwestować w transformację technologiczną, by zwiększyć konkurencyjność. Dodatkowo innowacyjność w gospodarce stanowi kluczowy napęd dla nowych inwestycji.
W perspektywie kolejnej dekady będziemy musieli myśleć o nowym podziale pracy. Na razie zapotrzebowanie na pracowników będzie rosło, wspieramy się też migracją, ale skutecznym rozwiązaniem jest przyspieszenie inwestycji w robotyzację i automatyzację, co odciąży część pracowników.
Pozostaje mieć nadzieję też w pokoleniu Z, czyli w tych najmłodszych. Krąży stereotyp, że to ludzie rozczarowani, leniwi, chcieliby dużo zarabiać, ale mało pracować. Ile w tym prawdy?
Nasze badania pokazują, że pokolenie Z jest bardziej wymagające, ale jest to naturalne w warunkach rynku pracownika. Chcą widzieć równowagę między pracą a życiem prywatnym, co pozytywnie wpływa na jakość pracy i przeciwdziała wypaleniu zawodowemu. Mają też wysokie wymagania wobec zarządzania – chcą jasno określonych celów, dobrze zorganizowanej pracy i sprawiedliwego wynagrodzenia adekwatnego do ich kwalifikacji.
Ciekawostką jest, że umiejętności cyfrowe pokolenie Z zawdzięcza przede wszystkim własnemu samokształceniu, a nie systemowi edukacji czy inwestycjom państwa. Ich wyższe oczekiwania są więc w dużej mierze uzasadnione.
Czyli młodym Polakom nadal się chce. A w tych rozważaniach o rynku pracownika albo rynku pracodawcy, to po której stronie dzisiaj należy stanąć?
Rynek pracy jest bardzo heterogeniczny. W dużych miastach, jak Warszawa czy Poznań, bezrobocie praktycznie nie istnieje. Natomiast w mniejszych regionach – Warmia, Mazury, Podkarpacie – może sięgać nawet 15–16 proc., zwłaszcza w branżach mniej kwalifikowanych. Z drugiej strony nowoczesne sektory, jak IT czy usługi telekomunikacyjne, oferują wysokie wynagrodzenia i liczą się kwalifikacje. Transformacja technologiczna powinna unowocześniać strukturę gospodarki i wspierać wzrost płac.
Jak Pan widzi przyszłość polskiego rynku pracy? Bezrobocie będzie nadal rosło?
Sytuacja zacznie się zmieniać wraz z inwestycjami – liczę na połowę 2026 roku. Dużo zależy od tempa inwestycji w robotyzację i automatyzację. Istnieje też ryzyko, że jeśli nie stworzymy odpowiednich warunków do inwestycji, część z nich przeniesie się do innych krajów. Dotyczy to zwłaszcza prostych usług, jak księgowość czy obsługa korporacyjna, które łatwo można przenieść, a potencjalnie zagrażają tysiącom miejsc pracy w Polsce.
W przypadku produkcji przemysłowej zagrożenie jest mniejsze – tutaj w Polsce pozostaną miejsca pracy, ale potrzebne są wsparcie i zachęty do inwestowania w transformację technologiczną, by ograniczyć przenosiny i utratę kompetencji.