Tesla zbliża się do momentu uruchomienia drugiego etapu umowy, którą Elon Musk zawarł w 2018 roku z inwestorami. Wynika z niej, że jeśli kapitalizacja firmy przez sześć miesięcy z rzędu będzie średnio przekraczała 150 mld dolarów, to ekscentryczny właściciel będzie mógł wykupić kolejny pakiet udziałów firmy. Chodzi o 1,69 mln akcji (Cała umowa to 20,3 mln akcji podzielone na 12 pakietów), które przy obecnej kapitalizacji są warte 2,1 mld dolarów.
Pierwszy raz klauzula została uruchomiona pod koniec maja, gdy średnia wartość firmy przez pół roku przekraczała 100 mld dolarów. Sprzedając akcje z obu pakietów, Musk mógłby więc zarobić jednorazowo 4,2 mld dolarów.
Niemożliwe staje się faktem
Do niedawna, Tesla nie była pierwszym wyborem inwestorów. Firma długo nie przynosiła zysków, a jej przyszłość była niepewna. Dodatkowo nie pomagała aktywność medialna Elona Muska, który albo pisał niepopularne wśród inwestorów twitty, albo występował w znanym programie, paląc marihuanę. W ostatnich miesiącach firma nabrała rozpędu.
W styczniu Tesla przedstawiła wyniki finansowe za 2019 rok. Po raz pierwszy w historii firmy wykazała w nich roczny zysk. „To punkt zwrotny dla Tesli” – napisano w komunikacie. Okazało się bowiem, że jest to pierwszy w historii producenta aut elektrycznych rok, który zakończono na plusie. Firma wykazała zysk w wysokości 35,8 mln dolarów. W uzyskaniu wyniku bardzo pomogły III i IV kwartał ubiegłego roku. III kwartał był bowiem pierwszym, w którym Tesla wyszła na plus, w IV kwartale wykazano zysk na poziomie 386 mln dolarów.
Później nastąpiło spowolnienie związane z globalnym lockdown'em, ale i ono nie zaszkodziło Tesli aż tak, jak można się było tego spodziewać.
Czytaj też:
Elon Musk pokazał zdjęcie swojego syna. Tak wygląda 2-miesięczny X Æ A-12