Komisja Europejska zatwierdziła Krajowy Plan Odbudowy, który przedłożył maltański rząd. Na Maltę trafi 316 mln euro dotacji. W znacznej mierze środki zostaną przeznaczone na dostosowanie gospodarki do wyzwań klimatycznych. Pieniądze będą potrzebne m.in. na budowę pilotażowej szkoły o zerowej emisji dwutlenku węgla, zapewnienie większej liczby punktów ładowania i elektryfikację floty transportu publicznego, a także środki umożliwią energooszczędną renowację i zazielenienie budynków administracyjnych i mieszkalnych.
Na pozytywną decyzję Maltańczycy musieli czekać bardzo długo – podobnie zresztą jak Polacy (z tą różnicą, że nasz wniosek nie został dotąd rozpatrzony, o czym piszemy dalej). Inne były jednak zastrzeżenia, jakie KE miała do tej maleńkiej wyspy na Morzu Śródziemnej. Po długich negocjacjach Malta musiała zgodzić się na podjęcie środków zapobiegających praniu brudnych pieniędzy, dostosowanie się do dyrektyw dotyczących cen transferowych, a nawet obniżenie rabatu dla nowych rezydentów podatkowych, a to tylko kilka najważniejszych punktów zobowiązania.
– Plan Maltańczyków był oceniany dość długo. Wcześniej już ok. 20 unijnych państw miało zatwierdzone dokumenty, na podstawie których można było rozpocząć wypłatę środków. W przypadku Malty zwłoka brała się m.in. stąd, że Komisja Europejska postanowiła przyjrzeć się systemowi podatkowemu na wyspie, przepisom dotyczącym transferu pieniędzy, a co za tym idzie możliwości unikania opodatkowania przy zakładaniu firmy na Malcie – tłumaczy Maciej Oniszczuk, z kancelarii Oniszczuk & Associates – Widać jak na dłoni, że zasada: „pieniądze za praworządność” nie dotyczy tylko Polski i nie jest narzędziem, które KE przygotowała, żeby uderzać w niesforny rząd Prawa i Sprawiedliwości. Rozliczani z praworządności są też inni.
Co ciekawe maltański plan został przedstawiony na arenie UE zaledwie tydzień po tym jak wyspa została poddana wzmożonemu monitorowaniu przez Financial Action Task Force (Grupa Specjalna ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy) w celu wyeliminowania uchybień związanych z podatkową szarą strefą. Marcus Pleyer – obecny przewodniczący FATF – wyjaśnił, że braki Malty dotyczą przejrzystości własności rzeczywistej i wywiadu finansowego, zwłaszcza w odniesieniu do przestępstw podatkowych.
Koniec z przymykaniem oczu. Podatki do zmiany
Wyspiarski rząd, aby porozumieć się z KE, zobowiązał się m.in. do przyjęcia rozwiązań dotyczących tzw. cen transferowych. Malta od pewnego czasu była unijną „czarną owcą”, bo przepisy te powinny funkcjonować od dłuższego czasu. Co prawda pośrednio wprowadzono zasady ustalania cen transferowych, aby przestrzegać międzynarodowych konwencji i dyrektyw, ale nie przyjęto jednak jeszcze formalnie wytycznych OECD, które w praktyce implementują dyrektywę do maltańskiego porządku prawnego. Dlaczego to takie ważne z punktu widzenia Wspólnoty?
– Ceny transferowe to ceny, które ustalają pomiędzy sobą podmioty powiązane w odniesieniu do sprzedawanych pomiędzy sobą dóbr, usług lub praw. W niektórych przypadkach, mechanizmy cen transferowych mogą być wykorzystywane do przesuwania dochodu w ramach grupy kapitałowej pomiędzy różnymi krajami, w tym do krajów o niższym poziomie opodatkowania. W rezultacie takiego działania dochód może nie zostać opodatkowany tam, gdzie został wygenerowany – tłumaczy Maciej Oniszczuk.
Maltański rząd zobowiązał się również do przeprowadzenia analizy przepisów dotyczących dywidend, odsetek i opłat licencyjnych między spółkami mającymi siedzibę na Malcie, a spółkami powiązanymi mającymi siedzibę w innych jurysdykcjach. Ponadto hojny rabat na Malcie dla spółek będących rezydentami podatkowymi z zagranicznymi udziałami oznacza, że bardzo niewiele środków jest faktycznie opodatkowanych. I ten aspekt podatkowych zapisów również może zostać zmieniony.
Polska nadal bez pieniędzy z KPO
Komisja Europejska nadal nie zatwierdziła Krajowego Planu Odbudowy dla Polski. Według rozmówcy z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego, ta sytuacja ma się wkrótce zmienić, a to dzięki negocjacjom polskiego rządu z unijnymi urzędnikami. Konrad Szymański, minister ds. UE, stwierdził w radiu RMF FM, że według niego środki na Krajowy Plan Odbudowy trafią do Polski przed końcem roku. Podkreślił, że KE nie ma żadnych podstaw, by wstrzymywać wydanie decyzji w tej sprawie i ocenił, że Komisja „działa już dzisiaj bez podstaw prawnych”.
Gra toczy się o wypłatę 57 mld euro. Komisja ma zastrzeżenia do niezależności polskich sądów i mediów. Problemem jest też wniosek dotyczący unijnego prawa, złożony do Trybunału Konstytucyjnego. Według agencji Reutera, Komisja Europejska zatwierdziła już plany odbudowy złożone przez 18 państw wspólnoty. Na zielone światło wciąż czekają Węgry i Polska – kraje, w których zdaniem KE, dochodzi do naruszenia wolności mediów oraz niezależności sądów.
Kolejnym z powodów mają być „podnoszone przez Polskę wątpliwości dotyczące nadrzędności prawa Unii Europejskiej nad prawem krajowym”. Premier Mateusz Morawiecki jeszcze w kwietniu złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie wyższości prawa unijnego nad krajowym. Komisja Europejska chciała by szef polskiego rządu go wycofał.
Czytaj też:
KE nadal nie zaakceptowała polskiego KPO. Szydło: Otwarty nacisk, próba ingerencji