Od października Rada Polityki Pieniężnej raz po raz ogłasza podniesienie stóp procentowych, które jest jednym z narzędzi mających uderzyć w rosnącą inflację. Przy okazji „obrywają” kredytobiorcy, gdyż w górę idzie oprocentowanie ich kredytu. Różnicę widzą wyraźnie przy okazji każdej kolejnej raty. Przypomnijmy, że 8 grudnia RPP podniosła stopy o kolejne 50 pb., w efekcie czego główna stopa procentowa wzrosła do 1,75 proc.
Z każdym miesiącem rata idzie w górę
Z danych BIK wynika, że ta decyzja ma wpływ na połowę Polaków, bo aż 48,1 proc. spłaca jakieś zobowiązanie (wyższe stopy wpływają nie tylko na wysokość kredytów hipotecznych, ale też wszystkich innych pożyczek). W przypadku kredytów na zakup ziemi czy mieszkania podwyżki są jednak odczuwane najbardziej boleśnie, bo pożyczone kwoty są najwyższe. Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera, wyliczył, że rata kredytu w wysokości 300 tys. zł zaciągniętego na 25 lat rata jest dziś wyższa o ponad 300 zł niż na początku października. Jeszcze pod koniec września zadłużony oddawał bankowi ok. 1400 zł, a obecnie jest to już ok. 1730 zł. Podniesienie stóp o 50 pb. będzie dla niego oznaczało kolejne 100 zł więcej.
W takiej sytuacji zasadne jest pytanie, czy warto nadpłacić kredyt, tak by jak najszybciej go zmniejszyć i uniezależnić od rynkowych wahań albo przynajmniej mieć niższy dług. Takie rozwiązanie wydaje się rozsądne, bo wygodniej nie mieć kredytu niż go mieć. Autorzy serwisu „Subiektywnie o finansach” przekonują jednak, że prawidłową odpowiedzią na pytanie: „nadpłacać czy nie?” jest odpowiedź: „to zależy”.
Nie da się wyprowadzić uniwersalnej rady dla wszystkich zadłużonych
Po pierwsze, wiele zależy od indywidualnych parametrów kredytu, a wiec tego, kiedy został zaciągnięty i ile pozostało do spłaty. Podwyżki stóp bardziej uderzą w nowych kredytobiorców, którzy wzięli kredyt, gdy był rekordowo tani i zakładali, że będą płacić niską ratę jeszcze przez jakiś czas. Ci, którzy zapożyczyli się w 2021 roku, nie skorzystali z niskich rat, bo od października idą w górę. Co innego ci, którzy spłacają od kilku lub kilkunastu lat. Obniżki stóp, które miały miejsce w ostatnich latach, okazały się dla nich miłą niespodzianką, która obniżyła im wysokość rat. Teraz mogą mieć poczucie, że wszystko „wraca do normy” i będą spłacać raty zbliżone do tych z chwili zaciągnięcia zobowiązania.
Nie bez znaczenia jest też to, że zwykle kredyt spłacamy w ratach równych, ale udział odsetek i kapitału w poszczególnych miesiącach jest zmienny. Na początku spłacamy głównie odsetki, a na końcu – głównie kapitał. Gdy więc po kilkunastu latach do spłacenia pozostaje kapitał, nadpłata nie przyniesie jakichś spektakularnych oszczędności.
Bez poduszki finansowej nie ma mowy o żadnych działaniach
Autorzy tekstu w „SoF” podkreślają na starcie, że nadpłatę może na poważnie rozważać tylko kredytobiorca, który ma solidną poduszkę finansową i przelanie nadprogramowych pieniędzy na konto banku nie spowoduje, że w razie jakichś życiowych zawirowań znajdzie się w trudnym położeniu. Ponadto nie opłaca się nadpłacać kredytu, jeśli zadłużony może zainwestować je w taki sposób, by z kwoty, którą jest gotów przeznaczyć na nadpłatę, „wyciągnąć” większą stopę zwrotu.
Trzymanie pieniędzy na nisko oprocentowanych lokatach raczej nie pomoże uzyskać tego celu (w wyniku podwyżek oprocentowanie depozytów powinno pójść w górę, ale banki zdają się zapominać o tej zasadzie i wcale nie mają wielu godnych uwagi ofert), ale jeśli ktoś umie poruszać się wśród bardziej ryzykownych, lecz mogących skutkować większym zyskiem, narzędziach (np. akcje, różne produkty strukturyzowane), to już powinien przemyśleć, czy nie lepiej zainwestować te pieniądze w takie narzędzia. Autorzy „SoF” przekonują, że przez „zainwestowanie” należy rozumieć także włożenie pieniędzy w swój rozwój, przyswojenie nowych kwalifikacji, dzięki którym w przyszłości kredytobiorca będzie mógł więcej zarabiać.
Dla świętego spokoju można nadpłacić
Przytaczają też szereg wyliczeń, które – uwzględniając różne indywidualne parametry kredytu – pokazują, w jakich sytuacjach nadpłata ma sens, a kiedy nie przyniesie odczuwalnych korzyści.
Gdyby zostawić matematykę na boku, to nadpłata kredytu może mieć sens w sytuacji, gdy przyniesie to kredytobiorcy psychiczny spokój. Osoby, które źle się czują z myślą, że w księdze wieczystej jeszcze latami może znajdować się wpis o obciążeniu na rzecz banku, mogą, dla świętego spokoju, przyspieszyć procedurę pozbywania się banku ze swojego życia i nadpłacić. Byle nie odbywało się to kosztem bezpieczeństwa finansowego rodziny, przypominają autorzy wpisu. Jednym słowem: gdy jest poduszka finansowa, można pomyśleć o nadpłacie. W przeciwnym razie nie należy podejmować żadnych nerwowych ruchów.
Czytaj też:
Hardt z RPP: Inflacja będzie dalej rosła. Uważam, że podwyżki stóp procentowych były spóźnione