Francja żądała kilkukrotnie wyższej kwoty od Polski za zerwanie kontraktu, ale po negocjacjach stanęło na 80 mln zł - informuje Dziennik Gazeta Prawna. Według informacji Dziennika efektem zamknięcia sporu o śmigłowce ma być rozpoczęcie współpracy polsko-francuskiej na innych polach. Ma ona obejmować m.in. rozbudowę ośrodka badawczo-rozwojowego Airbusa w Łodzi, a także potencjalną budowę elektrowni jądrowej w Polsce.
Ugoda za współpracę
DGP informuje także, że może dojść do zacieśnienia współpracy wojskowej w Afryce, gdzie działania prowadzą wojska francuskie. Polska ma także rozważać wysłanie do regionu Mali i Republiki Środowej Afryki żołnierzy wojsk specjalnych.
Proces zakupu francuskich śmigłowców, który zakończył się ugodą, rozpoczął się w 2012 roku. Wtedy Polska była zainteresowana zakupem 26 śmigłowców wielozadaniowych, które miałyby zastąpić wysłużone Mi-8 i Mi-17. Liczba maszyn następnie wzrosła do 70, a potem spadła do 50.
Airbus zażądał odszkodowania
W czerwcu 2015 przeprowadzono testy śmigłowca Airbus H225 Caracal oraz uzgodniono warunki dostawy. Ostatnim elementem było uzgodnienie i podpisanie umowy offsetowej. Po wyborach parlamentarnych w 2015 rok do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, a ministrem obrony narodowej został Antoni Macierewicz, który jeszcze przed wyborami mówił, że nie zgodzi się na zakup Caracali. Chociaż rozmowy w sprawie offsetu ciągnęły się jeszcze rok, to ostatecznie Polska wycofała się z umowy.
Strona francuska od razu oświadczyła, że będzie domagać się odszkodowania, które przysługuje jej według prawa unijnego. Strona polska z kolei oświadczyła słowami wiceministra rozwoju Radosława Domagalskiego-Łabędzkiego, że Francja nie ma żadnego powodu, aby domagać się od Polski odszkodowania.
Czytaj też:
Nowe śmigłowce dwa razy droższe od Caracali? MON: To manipulacja
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.