Inwestycja w kryptowaluty przypomina trochę kalifornijską gorączkę złota z połowy XIX wieku, kiedy to John Marshall, pracownik farmy Johna Suttera, znalazł w rzece niedaleko dzisiejszego San Francisco grudkę złota. Panowie próbowali utrzymać odkrycie w tajemnicy, bojąc się, że może ono ściągnąć w okolice ludzi, którzy będą chcieli się szybko wzbogacić. Mimo tego informacja o znalezisku dotarła do San Francisco.
Lokalnych sklepikarzy nie interesowało, że poza tą jedną grudką, nie znaleziono nic więcej. Wręcz przeciwnie. Rozgłosili po okolicy, że rzeka jest pełna złota. Wystarczy tylko kupić odpowiednie przyrządy – szpadle i sita – których akurat mieli dużo na zbyciu i można było wyruszyć na poszukiwania złota i bogactwa.
Informacja rozeszła się niemal po całych ówczesnych Stanach Zjednoczonych. W okolice San Francisco, w niespełna rok, przybyło ponad 100 tysięcy osób. Większość z nich nigdy nic nie znalazła, a zamiast majątków dorobiła się tylko długów. Najwięcej na gorączce złota zarobili zaś spekulanci i handlarze. Podobnie jest z kryptowalutami, które przyciągają ludzi żądnych szybkich i łatwych pieniędzy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.