Jerzy Markowski, ekspert ds. górnictwa, wiceminister przemysłu i handlu (lata 1995-1996), a następnie wiceminister gospodarki (1997 r.) gościł w środę w programie „Newsroom” WP. Markowski podkreślał, że w Polsce należy zwiększyć wydobycie węgla kamiennego, jednak w jego ocenie tak się nie stanie.
– Od 20 lat zamykamy w Polsce kopalnie. Jestem autorem ostatniej uruchomionej kopalni w Polsce w 1994 roku, ale to jest bardzo czasochłonny proces. Pochłania zwykle 30 lat – powiedział były wiceszef resortu gospodarki. – Jeszcze rok temu pławiliśmy się w dostatku węgla, bo wydawało nam się, że Rosja dostarczy go tyle, ile trzeba. I wszyscy w Polsce, poza Śląskiem, dumni byli, że węgiel rosyjski wyparł węgiel śląski – dodał.
Markowski zwracał uwagę, że w sytuacji, gdy mamy w Polsce dramatyczny brak węgla, „szyby polskich kopalni są zalewane wodą”. – Gdyby ktoś mnie spytał, jak zwiększyć wydobycie węgla w Polsce, to powiem tak: do końca roku jestem w stanie znaleźć 1,5 mln ton węgla, do końca marca następne 3 mln ton, a na resztę trzeba niewielkich nakładów inwestycyjnych, by pokonać ten kryzys – przekonywał były wiceminister gospodarki.
„Górnictwu brakuje ludzi”
Jak to zrobić? Według Markowskiego „wystarczy wstrzymać odchodzenie ludzi z górnictwa”.
– Dzisiaj górnictwu brakuje ludzi. Państwo daje ludziom po 120 tys. zł, żeby odeszli z kopalń, a pan premier apeluje do górników, żeby wydobywali więcej. Najprostszym sposobem jest zwiększenie ilości zmian w kopalniach – z trzech na cztery, albo i pięć wydobywczych. Tylko wtedy trzeba o jedną czwartą, czy o jedną piątą więcej ludzi – mówił ekspert.
Z danych przedstawionych przez byłego wiceministra gospodarki wynika, że od początku tego roku z kopalń odeszło 3,5 tys. osób.
Czytaj też:
Bogdanka zamyka zapisy na węgiel. Za dużo chętnych we wrześniu