Nie ma chętnych na studiowanie rosyjskiego. Uczelnie nie otworzyły wielu kierunków

Nie ma chętnych na studiowanie rosyjskiego. Uczelnie nie otworzyły wielu kierunków

Uniwersytet
Uniwersytet Źródło:Pixabay
Uczelnie nie uruchomiły wielu kierunków studiów, bo zgłosiło się za mało kandydatów. Pod nóż poszły kierunki związane z językiem rosyjskim, ale „lista nieobecnych” jest dużo dłuższa.

Kto miał zamiar rozpocząć w tym roku studia na kierunku filologia germańska na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach lub inżynierię meblarstwa na Politechnice Białostockiej został kilka dni temu poinformowany, że musi wybrać inny kierunek, gdyż z powodu zbyt małego zainteresowania kierunki te nie zostały uruchomione. „Dziennik Gazeta Prawna” informuje, że na samym tylko Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach nie zostanie uruchomionych ponad 20 odpłatnych kierunków, bo nie zebrała się grupa przynajmniej 20 chętnych. Są to m.in.: ratownictwo medyczne, historia, biologia, chemia, geografia, turystyka i rekreacja, pedagogika specjalna czy stosunki międzynarodowe.

Filologia rosyjska w odwrocie

Problemy dotykają studiów obu stopni, bezpłatnych i zaocznych. Jest wiele powodów, dla których nie ma wystarczającej liczby chętnych dla otwarcia ich: zmieniająca się moda, przekonanie (nie zawsze słuszne), że niektóre kierunki są mało perspektywiczne i nie dają potrzebnych na rynku kwalifikacji, nieznajomość realiów rynku pracy przez młodych ludzi. W tegorocznych rekrutacjach wielkim przegranym były kierunki związane z Rosją: rosjoznawstwo i filologia rosyjska. Młodzi ludzie mogą nie chcieć poświęcać trzech albo i pięciu lat na studiowanie kultury i języka kraju, który każdego dnia dopuszcza się zbrodni na Ukrainie, ale nie bez znaczenia są też kwestie praktyczne. Praktycznie całkowicie zamarła wymiana gospodarcza z Rosją i trudno powiedzieć, kiedy firmy wznowią współpracę. Turystyka w obu kierunkach nie istnieje, wymiana kulturalna jest praktycznie żadna. Szkoły językowe nie mają chętnych na kursy rosyjskiego, więc nie ma zleceń dla lektorów. Biegła znajomość języka rosyjskiego nie przełoży się na łatwość zdobycia pracy i to skutecznie powstrzymuje młodych ludzi przed wyborem filologii rosyjskiej.

Nie było chętnych na ratownictwo medyczne

„DGP” zauważa, że niektóre wybory młodych ludzi dziwią. Przykładowo z uwagi na za małą liczbę chętnych nie uruchomiono na Uniwersytecie w Białymstoku stacjonarnych, czyli bezpłatnych, studiów licencjackich na informatyce i ekonometrii oraz jakości i bezpieczeństwie środowiska, z kolei na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach (UJK) – ochrony środowiska. Na rynku jest duże zapotrzebowanie na ich absolwentów. Uczelnie zamykają też różne filologie z uwagi na brak chętnych (np. filologię germańską). Tymczasem biegła znajomość języka obcego zwiększa szanse na znalezienie ciekawej i dobrze płatnej pracy choćby w zagranicznej korporacji. Absolwent filologii nie musi pracować przecież jako nauczyciel, lektor albo tłumacz – może podjąć pracę w korporacji, mniejszej firmie czy administracji publicznej, wszystkie umiejętności będzie nabywał w trakcie pracy.

Ciekawy kazus filologii ugrofińskiej

Dowodem na to, że nawet niszowe filologie mogą dać dobre zarobki w przyszłości, jest filologia ugrofińska, czyli studia poświęcone językowi fińskiemu, węgierskiemu lub estońskiemu. Dzięki ogólnopolskiemu systemowi monitorowania Ekonomicznych Losów Absolwentów szkół wyższych (ELA), który bada zarobki absolwentów w pierwszym roku po uzyskaniu dyplomu pozyskując informacje z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i systemu POL-on wiemy, że w pierwszym roku absolwenci zarabiają przeciętnie 6470 zł brutto. Wyliczenie dotyczy absolwentów Uniwersytetu Warszawskiego, ale kierunek jest dostępny w tak niewielkiej liczbie szkół wyższych, że można założyć, że podobne wynagrodzenia obejmują też absolwentów pozostałych uczelni. To właśnie absolwenci tego niszowego kierunku byli najlepiej opłacani spośród absolwentów wszystkich kierunków humanistycznych.

To zaskakujące, że tłumacze języka, którym na co dzień posługuje się zaledwie około 20 mln ludzi na świecie – i które to kraje nie są ważnymi partnerami biznesowymi Polski, więc w grę nie wchodzi tłumaczenie setek stron umów i dokumentacji technicznej – mogą liczyć na wyższe stawki niż filolodzy angielscy czy niemieccy, którzy mają dużo więcej pracy. Prawdopodobnie wynika to z tego, że polskie uczelnie wypuszczają każdego roku garstkę absolwentów filologii ugrofińskiej, więc firmy i biura tłumaczeń muszą oferować im atrakcyjne stawki, by zachęcić do podjęcia pracy.

Czytaj też:
Polskie uczelnie faworyzują studentów z zagranicy? Sprawdziliśmy, jak przebiega rekrutacja
Czytaj też:
Profesorka od ziół: „Jest dużo produktów niskiej jakości. Słuchajmy zaufanych farmaceutów i zielarzy”

Opracowała:
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna / Wprost