Ze sprzedażą grzybów jest trochę jak z giełdą – ceny mogą zmieniać się z dnia na dzień i często zależą od okoliczności, na które zbierający nie mają żadnego wpływu. Mniej na grzybach zarobimy w taką prawdziwą polską jesień, gdy regularnie popada (ale nie są to ulewy), a później wyjdzie słońce. W takich warunkach grzyby obrodzą, więc będzie ich nadmiar i skupy obniżą cenę. Z kolei tegoroczna jesień stwarza idealne warunki dla osób, które zbierają grzyby z zamiarem ich sprzedania: minione lato było w wielu regionach bardzo suche, ściółka jest przesuszona, więc grzybobrania kończyły się mizernym skutkiem. Efekt: grzyby w skupach i sklepach są nawet o połowę droższe niż rok temu.
Albo kurki, które można zbierać już latem. To drogie grzyby, częściej trafiają do restauracji niż zwykłych kuchni. Jeśli lato jest upalne – jak tegoroczne – klienci nie zamawiają schabów i makaronów w sosie kurkowym, ale sałatki i warzywa, więc cena kurek spada, bo nie ma na nie wzięcia. W 2020 roku skupy za kilogram kurek płaciły 20-30 zł (w zależności od dnia i regionu), a w 2021 roku – dwa razy więcej, bo ciepły początek lata opóźnił rozpoczęcie sezonu, a szefowie kuchni czekali w gotowości. W tegoroczne gorące wakacje skupy płaciły za kurki od 15 do 20 zł, teraz jest trochę drożej.