Emerytury stażowe otworzą drogę emeryturom obywatelskim? „Zwiększy się uzależnienie od pomocy państwa"

Emerytury stażowe otworzą drogę emeryturom obywatelskim? „Zwiększy się uzależnienie od pomocy państwa"

Emeryci
Emeryci Źródło:Shutterstock
Zdaniem ekspertów za sprawą emerytur stażowych zwiększy się grupa osób o niskich świadczeniach, i tym samym zwiększy się ich uzależnienie od działań polityków i pomocy państwa. Nieuniknione może być wprowadzenie emerytur obywatelskich.

Przed tygodniem rząd podpisał z NSZZ „Solidarność" porozumienie w sprawie emerytur stażowych. – Droga do emerytur stażowych została otwarta – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Emerytury obywatelskie nieuniknione?

Projekt „Solidarności" dotyczący emerytur stażowych zakłada, że kobiety będą mogły przechodzić na emeryturę po 35 latach pracy, zaś mężczyźni po przepracowaniu 40 lat. W przypadku kobiet, które rozpoczęły pracę tuż po osiągnięciu pełnoletności oznaczałoby to prawo do emerytury już w wieku 53 lat, w przypadku mężczyzn 58 lat. W obydwu przypadkach o siedem lat wcześniej niż zakłada ustawowy wiek emerytalny (60 lat dla kobiet i 65 dla dla mężczyzn).

Jak pisze „Rzeczpospolita", wprowadzenie emerytur stażowych to z jednej strony niższe świadczenia dla emerytów i mniej wpływów ze składek do ZUS, ale być może również początek dyskusji o konieczności wypłacania świadczeń z budżetu państwa. Zwolennikiem emerytur obywatelskich (wypłaty jednakowych, minimalnych świadczeń z budżetu państwa dla wszystkich osób, które kiedyś pracowały) jest szef Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.

– Nasza emerytura w coraz mniejszym zakresie zależy od naszej aktywności, a w coraz większym od woli polityków do przekazywania takich czy innych transferów – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Sadowski.

Z tego powodu – jak mówi dr Tomasz Lasocki z WPiA UW – emerytura stażowa jest dla polityków kuszącą perspektywą. – Zwiększy się grupa osób o niskich świadczeniach, zwiększy się ich uzależnienie od działań polityków i pomocy państwa – mówi dr Lasocki.

Według eksperta wprowadzane pozaubezpieczeniowe elementy emerytalne mogą doprowadzić do sytuacji, w której władza zechce zrezygnować z systemu ubezpieczeniowego, a wprowadzi budżetowy.

„Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że póki co nie wiadomo na ile wspomniana deklaracja Jarosława Kaczyńskiego oznacza rzeczywisty początek prac legislacyjnych nad wprowadzeniem świadczeń, a na ile jest to tylko sondowanie opinii publicznej, jak w przypadku reformy OFE.

Koszt emerytur stażowych

Dziennik przytacza szacunki ZUS dotyczące kosztów emerytur stażowych sprzed dwóch lat (wówczas pojawił się w Sejmie obywatelski projekt ustawy w tej sprawie). Przy założeniu, że z takiego świadczenia skorzystaliby wszyscy do niego uprawnieni, miało to być ok. 470 tys. osób w zeszłym roku i kolejne 80–85 tys. do roku 2026. ZUS szacował wzrost kosztów na 7,5 mld zł w pierwszym roku funkcjonowania nowej możliwości i 13,2 mld zł w drugim roku. Przewidywał też zmniejszenie wpływów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na 3,4 mld zł w pierwszym roku i na 6,3 mld zł – 6,4 mld zł w ciągu kolejnych trzynastu lat. Szacunkowe koszty przez dekadę to zmniejszenie wpływów składkowych o ponad 50 mld zł, a zwiększenie wydatków o prawie 80 mld zł. Emerytury stażowe oznaczają więc konieczność zwiększenia dotacji do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a więc zwiększenia deficytu budżetowego w kolejnych latach. Koszty od 2024 roku zapewne będą niższe niż te sprzed dwóch lat, gdyż część z osób, która mogłaby mieć emerytury stażowe, już osiągnęła wiek emerytalny.

Czytaj też:
PiS szykuje kolejną obniżkę wieku emerytalnego? Niektórzy będą mogli kończyć pracę w wieku 55 lat
Czytaj też:
Emerytury stażowe coraz bliżej. Eksperci krytykują

Źródło: Rzeczpospolita