Kto był najlepszym ministrem finansów ostatnich 35 lat? Zaskakujące wyniki sondażu dla „Wprost"

Kto był najlepszym ministrem finansów ostatnich 35 lat? Zaskakujące wyniki sondażu dla „Wprost"

Marek Belka, Leszek Balcerowicz
Marek Belka, Leszek Balcerowicz Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Kto był najlepszym ministrem finansów ostatnich 35 lat? Takie pytanie postawiła Polakom agencja SW Research w sondażu dla „Wprost". Wyniki mogą zaskakiwać.

4 czerwca minęła 35. rocznica pierwszych częściowo wolnych wyborów w Polsce. Otworzyły one drogę do powołania pierwszego niekomunistycznego rządu Tadeusza Mazowieckiego. Po 1989 roku mieliśmy 25. ministrów finansów. Agencja SW Research na zlecenie naszej redakcji zapytała Polaków, o to, którego ministra oceniają najlepiej. Respondentom przedstawiliśmy pięć nazwisk. Zdecydowaliśmy się na wybór osób, które pełniły to stanowisko dwukrotnie, dając również możliwość wskazania opcji "inny minister". Badania mogli wybierać spośród następujących osób:

  • Leszek Balcerowicz (minister finansów w latach 1989-1991 oraz 1997-2000),
  • Grzegorz Kołodko (minister finansów w latach 1994-1997 oraz 2002-2003),
  • Marek Belka (minister finansów w latach 1997 oraz 2001-2002),
  • Zyta Gilowska (minister finansów w latach 2006-2007),
  • Jacek Rostowski (minister finansów w latach 2007-2013).

Kto był najlepszym ministrem finansów ostatnich 35 lat?

Nieco ponad 40 proc. uczestników badania nie potrafiło wskazać najlepszego ministra finansów ostatnich 35 lat. Wśród tych, którzy zdecydowali się na wskazanie konkretnego nazwiska, najczęściej wymieniali Leszka Balcerowicza, pierwszego ministra finansów w III RP (20,7 proc.).

Wynik może zaskakiwać, gdyż Balcerowicz budzi chyba największe kontrowersje spośród wszystkich dotychczasowych szefów resortów finansów. Przez jednych postrzegany jest jako ojciec polskiej transformacji gospodarczej i symbol jej sukcesu, inni widzą go jako symbol negatywnych skutków tejże transformacji. Sam Balcerowicz wielokrotnie deklarował, że nigdy nie przywiązywał większej wagi do badań popularności. Tak było również w początkach ministrowania, gdy zmagał się z hiperinflacją, ważniejsza była wówczas dla niego... cena jaj.

– Sondaże nie były dla mnie rozstrzygające, ani te dobre, ani złe. Choć oczywiście śledziłem je. Bardziej przeżywałem to, że inflacja i spadek produkcji okazały się wyższe niż prognozowane. Większe emocje budziły we mnie ceny jaj niż wskaźniki popularności i gdy pod koniec stycznia do mojego gabinetu wkroczyła moja współpracownica z URM Teresa Hildebrandt z okrzykiem "jaja staniały", odczułem autentyczną radość, bo to był sygnał, że wychodzimy z katastrofy hiperinflacji – wspominał w wydanych przed dekadą wspomnieniach („Trzeba się bić", wywiad-rzeka z Martą Stremecką) Balcerowicz.