„Będą wyniki, będziemy rozmawiać o pieniądzach". Były szef PZPN odsłania kulisy rozmów

„Będą wyniki, będziemy rozmawiać o pieniądzach". Były szef PZPN odsłania kulisy rozmów

Michał Listkiewicz, Leo Beenhakker
Michał Listkiewicz, Leo Beenhakker Źródło:Newspix.pl
Praca trenera to nie tylko kilka treningów w ciągu roku, a następnie paradowanie w pięknym garniturze podczas meczu - mówi „Wprost" Michał Listkiewicz. Były prezes PZPN w czasie swojej kadencji zatrudniał czterech selekcjonerów. Zdradza nam, jak wyglądały kulisy rozmów o wynagrodzeniach i ile trenerzy zarabiali.

Serwis „Finance Football" opublikował zestawienie dotyczące zarobków selekcjonerów reprezentacji biorących udział w Euro 2024. Na czele rankingu znalazł się trener Anglii Gareth Southgate. Jego roczne zarobki szacuje się na 5,8 mln euro. Drugie miejsce w zestawieniu przypadło selekcjonerowi gospodarzy tegorocznego Euro. 36-letni trener Niemców Julian Nagelsmann zarabia rocznie ok. 4,8 mln euro. Podium zamyka selekcjoner Portugalii, zwycięzców Euro w 2016 roku. Roberto Martinez pobiera rocznie ok. 4 mln euro.

Zarobki selekcjonerów. Jak wypada Michał Probierz?

Jak w zestawieniu wypada selekcjoner polskiej reprezentacji? Uposażenie trenującego naszą kadrę od jesieni zeszłego roku Michała Probierza to ok. 560 tys. euro rocznie, czyli ok. 200 tys. zł miesięcznie. Plasuje go to na 17 pozycji zestawienia (w tegorocznym Euro biorą udział 24 drużyny).

– Oczywiście, jeśli spojrzymy na zarobki w Polsce to wynagrodzenie trenera Michała Probierza wydaje się spore. W porównaniu jednak z jego kolegami selekcjonerami na świecie nie jest to tak dużo. A i w naszym kraju znalazłby się pewnie trener klubowy, który zarabia więcej. Pamiętajmy jednak, że to jedyna taka posada w Polsce, tak jak jest jeden prezydent, jeden premier, tak jest jeden selekcjoner polskiej reprezentacji – komentuje w rozmowie z „Wprost" Michał Listkiewicz, były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Nie brakuje opinii, że zarobki selekcjonerów w porównaniu właśnie do premiera czy prezydenta są zbyt duże. Nasz rozmówca podkreśla, że wielu z nas mylnie postrzega pracę trenera, która ma ograniczać się do przeprowadzenia kilku treningów w ciągu roku.

– Trener i jego sztab tak naprawdę pracują cały czas. Widziałem to u selekcjonerów z moich czasów, widziałem później, jak choćby u Adama Nawałki, w którego pokoju światło było zapalone do 1.00 w nocy. Pracowały laptopy, uruchomione były streamingi, godzinami analizowano jakiegoś zawodnika. Praca trenera to nie tylko kilka treningów w ciągu roku, a następnie paradowanie w pięknym garniturze podczas meczu – tłumaczy były szef PZPN.

Beenhakkerowi dołożył sponsor

Michal Listkiewicz w czasach, gdy kierował PZPN (1999-2008) zatrudniał czterech selekcjonerów, w tym pierwszego w historii zagranicznego trenera Leo Beenhakkera. Nie jest tajemnicą, że Holender zarabiał najwięcej. Było to – jak zdradził w swoich wspomnieniach Listkiewicz – 75 tys. euro miesięcznie. Oczekiwania finansowe byłego trenera m.in. Realu Madryt czy reprezentacji Holandii jak przyznaje Listkiewicz były wówczas (Beenhakker przejął kadrę latem 2006 roku) dla związku "kosmiczne". Ustalono zatem, że ponad połowę wynagrodzenia wypłacać będzie Kompania Piwowarska, jeden ze sponsorów reprezentacji.

– Dziś PZPN ma budżet na poziomie ok. 400 mln zł, a kiedy ja kierowałem związkiem było to ok. 60 mln zł. Dziś prezes Kulesza mógłby bez mrugnięcia okiem zaakceptować oczekiwania, jakie miał Beenhakker. Wtedy sytuacja była inna, sponsor zapłacił połowę pensji – mówi nam Listkiewicz.

Sponsor miał jednak warunek. – Beenhakker musiał występować w ich reklamach, co oznacza, że poza pracą selekcjonera miał też inne obowiązki. Zgodził się na to, zachował się bardzo fair, bo mógł przecież powiedzieć, że skoro mam świadczyć inne usługi, to proszę mi zapłacić więcej – mówi były prezes PZPN.

Zatrudnienie Beenhakkera opłaciło się, bowiem pod koniec 2007 roku wywalczył z biało-czerwonymi pierwszy w historii awans na Euro. Potem było niestety już gorzej, najpierw nieudany występ Polaków na mistrzostwach, następnie przegrane eliminacje na mundial w RPA w 2010 roku. Listkiewicz przyznaje dziś, że przedłużenie kontraktu z Holendrem jeszcze przed Euro 2008 było błędem.

Pytany o to, jak wyglądały rozmowy dotyczące pieniędzy z polskim trenerami, Listkiewicz przyznaje, że najbardziej ujęła go postawa Pawła Janasa, selekcjonera w latach 2003-2006, który poprowadził biało-czerwonych na mundialu w Niemczech 18 lat temu.

– Gdy przyjął posadę trenera zaproponowałem mu rozmowę na temat premii po ewentualnym awansie na turniej. Paweł powiedział wówczas: „będą wyniki, to będziemy rozmawiać o pieniądzach". Jego zarobki były stosunkowo niewielkie, ok. 40 tys. zł miesięcznie – zdradza Listkiewicz.

Były szef PZPN nie pamięta dziś dokładnych kwot, jakie zarabiali Jerzy Engel (selekcjoner w latach 2000-2002) i jego następca Zbigniew Boniek (przyszły prezes PZPN był trenerem zaledwie pięć miesięcy), ale jak wspomina „Zbyszek nigdy nie wyciągał ręki po związkowe pieniądze", zaś Engel bardziej koncentrował się na przyznaniu godnych wynagrodzeń dla sztabu szkoleniowego.

Dlaczego selekcjonerzy nie mają pracy?

Argumentem za wysoki zarobkami dla polskich selekcjonerów może być fakt, iż po zakończeniu swojej misji większość z nich ma problem ze znalezieniem pracy.

– Kluby trochę obawiają się zatrudniać byłych selekcjonerów. To w końcu jeszcze niedawno był najważniejszy trener w Polsce. Taka osoba może przytłaczać zawodników, powodować większe oczekiwania wśród kibiców. Istotną rolę na pewno gra tu budżet klubu, ale i różne układy, coś czym selekcjoner na co dzień nie musi się przejmować. Bywają bowiem sytuacje, że skład ustala dyrektor sportowy z prezesem, a mamy też w ekstraklasie klub, gdzie wpływ na skład mają udziałowcy. Trener takiego klubu nie ma żadnego komfortu – tłumaczy Listkiewicz.

Ubolewam nad tym, że byłym selekcjonerom trudno jest wrócić. Są wyjątki, jak Waldemar Fornalik, człowiek, który słynie z tego, że pracuje po cichu. Żałuję, że do zawodu nie wrócił Adam Nawałka, kapitalny trener i świetny człowiek. Trzeba pamiętać, że praca w reprezentacji powoduje, że traci się praktyczne umiejętności codziennej pracy w klubie”– dodaje.

Czytaj też:
Rewolucja na Euro 2024. Michał Probierz komentuje, wspomniał o Szymonie Marciniaku
Czytaj też:
„Jestem zamożny”. „Wprost” ustalił, w jakiej sytuacji Polacy tak o sobie myślą