Nie spieszmy się do euro!

Nie spieszmy się do euro!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marcin Mróz, główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska Materiały prasowe
Polska spełni warunki przystąpienia do strefy euro w 2015 r. Jednak najszybszy możliwy termin nie znaczy najbardziej prawdopodobny, przestrzega w rozmowie z Businesstoday.pl Marcin Mróz, główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska.
Mladen Petrov: Wierzy Pan w euro?

Marcin Mróz: Tak. Uważam, że wspólna waluta jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Jednak należy wrócić do podstaw i odpowiedzieć sobie na pytanie, co oznacza wspólny obszar walutowy. On jest dobry dla krajów, które w momencie łączenia się mają na tyle podobne gospodarki, że usunięcie kursu walutowego między nimi da im więcej, niż zabierze. Czynnikami stabilizującymi w przypadku tzw. szoku asymetrycznego są krajowa polityka fiskalna i elastyczny rynek pracy. Załóżmy, że w Polsce dzieje się coś złego, ale pozostałe kraje mają się dobrze. W sytuacji gdy Europejski Bank Centralny z jakiegoś powodu nie może Polsce pomóc, musielibyśmy stymulować gospodarkę własną polityką fiskalną. Dziś to jednak byłoby zbyt duże wyzwanie dla Polski. Rynek pracy w strefie euro nie jest w tym momencie tak elastyczny, żeby wchłonąć poszukujących pracy, gdy w jednym kraju wspólnej waluty rośnie bezrobocie. Stopa bezrobocia w Niemczech jest dużo niższa niż w Hiszpanii, jednak to się nie przekłada na najazd Hiszpanów na Niemcy w poszukiwaniu pracy. Podobnie wygląda sytuacja z europejskim rynkiem pracy dla Polaków. Jest jeszcze zbyt dużo ograniczeń. W tym momencie nasze własne stabilizatory nie działają na tyle dobrze, żeby Polska się spieszyła z przyjęciem wspólnej waluty.

Kiedy w takim razie Polska będzie mogła przystąpić do strefy euro?

Najszybszy możliwy termin to rok 2015. Jednak to nie jest termin najbardziej prawdopodobny. Nawet jeśli już w tym roku zredukujemy deficyt do poziomu poniżej 3 proc. PKB, to nie oznacza, że wejście do strefy euro jest optymalnym rozwiązaniem. Istnieje bowiem duże ryzyko, że złoty znajdzie się pod presją spekulacyjną. W związku z tym logika nakazuje, żeby zachować dużą ostrożność.   

Zatem poczekajmy. A co zyskujemy, czekając?

Zyskujemy to, że jesteśmy dobrze postrzegani przez inwestorów. To jest paradoks, gdyż jakiś czas temu kraj taki jak Polska, żeby zyskać w oczach inwestorów zagranicznych, musiał wejść do strefy euro. Teraz na naszą korzyść działa to, że jesteśmy na uboczu wszystkich problemów strefy, mamy  własną politykę monetarną i walutę.

Czy sądzi Pan, że inne kraje wejdą do unii monetarnej przed Polską?

Nie chciałbym spekulować. Przyjęcie euro stało się decyzją polityczną. Ja jestem ekonomistą, nie jestem od decyzji politycznych.

Możemy się pokusić o prognozę kursu złotego w przeddzień wejścia Polski do strefy euro?

Jest zdecydowanie za wcześnie, żeby mówić o jakimkolwiek kursie. Sytuacja rynkowa teraz tak szybko się zmienia, że gdybyśmy nawet mieli za chwilę wejść do strefy euro, określenie kursu byłoby wróżeniem z kart.  

Polacy według ostatnich sondaży coraz mniej boją się euro.

I słusznie. Obecnie nie mamy do czynienia z kryzysem strefy euro, tylko z kryzysem wybranych krajów z południa Europy. Rynki finansowe bardzo dobrze rozróżniają sytuację ekonomiczną poszczególnych państw. Są kraje, które od początku pasowały do strefy euro, bo miały bardzo podobne gospodarki, oraz te, które zostały włączone do strefy z powodów politycznych i z tej racji dziś cierpią.

W tym kontekście muszę zapytać o rating kredytowy Polski...

Spodziewam się pozytywnych zmian ratingu Polski. Czy teraz? Raczej nie. Polska jak najbardziej zasługuje na rating wyższy przynajmniej o pół oczka niż obecny. Jednak od pewnego czasu agencje ratingowe znajdują się pod dużym obstrzałem krytyki ? kiedyś decyzje podejmowały za wolno, a teraz, w czasie kryzysu, decyzje zapadają za szybko. W związku z tym agencje zapewne wydadzą werdykt dopiero wtedy, gdy przekonają się, że Polska rzeczywiście zmierza w kierunku większej dyscypliny fiskalnej. Możemy zatem spodziewać się podwyższenia ratingu pod koniec roku.