Rząd premiera Mariano Rajoya złoży dziś oficjalną prośbę o dokapitalizowanie banków. Wstępny audyt ustalił, że potrzebują one do 62 mld euro, aby nie upaść pod ciężarem strat spowodowanych niespłacalnymi długami.
O decyzji rządu poinformował w piątek minister finansów Hiszpanii Luis De Guindos podczas konferencji prasowej w Luksemburgu. O przyznaniu Hiszpanii maksimum 100 mld euro na ratowanie kondycji jej banków zdecydowali liderzy 17 krajów strefy euro 9 czerwca.
Problem hiszpańskich banków polega na niespłacalnych kredytach, których udzielały w okresie boomu na rynku nieruchomości, zaciągając na ten cel pożyczki na międzynarodowych rynkach finansowych. Sektor budowlany stał się główną gałęzią hiszpańskiej gospodarki. Gdy pękła bańka na przegrzanym rynku i zaczęło dramatycznie rosnąć bezrobocie (wynosi obecnie prawie 25 proc.), banki zostały w sytuacji takiej jak ich bezrobotni Hiszpanie: bez wystarczających przychodów, za to ze zobowiązaniami.
Od szczytu na rynku nieruchomości w 2007 r. średnie ceny w lądowej części Hiszpanii spadły o 30 do 50 proc. W porównaniu rocznym ceny nieruchomości spadły w 2011 r. o 9,3 proc. Niektóre nieruchomości potaniały nawet do jednej trzeciej pierwotnej ceny, ale nawet w tej cenie wciąż są nie do sprzedania. Wiele hiszpańskich rodzin zmuszonych było zrezygnować ze swoich nieruchomości wakacyjnych kupionych na kredyt. Pozostawili je bankom wraz z niespłaconymi kredytami.
Hiszpański rząd najpierw sam zabrał się do restrukturyzacji sektora bankowego. Nakazał zwiększenie rezerw kapitałowych w celu pokrycia strat z niespłacalnych kredytów, a najbardziej zagrożony upadkiem bank Bankia w dwóch etapach znacjonalizował, dokapitalizując go kwotą 19 mld euro zamienionych na udziały w spółce.
To posunięcie rozczarowało jednak rynki finansowe. Rentowność 10-letnich hiszpańskich obligacji skoczyła w ostatnim dniu maja do blisko 7 proc., poziomu, który eliminuje kraj z zaciągania pożyczek drogą emisji obligacji. Obecnie oprocentowanie dziesięciolatek przekracza już tę niebezpieczną granicę. Hiszpania, która boryka się z deficytem budżetowym przekraczającym 6 proc. PKB, w tej sytuacji potrzebuje pożyczki na dogodniejszych warunkach z funduszy unijnych.
W czwartek ujawniono wstępne wyniki audytu przeprowadzonego przez niezależne firmy: amerykańską i niemiecką. Stwierdzono, że w najgorszym wypadku banki będą potrzebowały 62 mld euro, żeby przetrwać. Drugi audyt przeprowadzą firmy Deloitte, KPMG, PwC i Ernst & Young. Jego rezultaty spodziewane są 31 lipca.
Madryt oczekuje, że wynegocjuje 3?4-procentowe warunki spłaty kredytu, który zostanie udzielony na co najmniej 15 lat.
Hiszpania jest czwartym krajem strefy euro, który wyciągnął rękę po pieniądze z unijnych funduszy pomocowych w okresie kryzysu euro. Dług Hiszpanii sięga dziś 731 mld euro; to więcej niż łączne zadłużenie Irlandii, Portugalii i Grecji.
Problem hiszpańskich banków polega na niespłacalnych kredytach, których udzielały w okresie boomu na rynku nieruchomości, zaciągając na ten cel pożyczki na międzynarodowych rynkach finansowych. Sektor budowlany stał się główną gałęzią hiszpańskiej gospodarki. Gdy pękła bańka na przegrzanym rynku i zaczęło dramatycznie rosnąć bezrobocie (wynosi obecnie prawie 25 proc.), banki zostały w sytuacji takiej jak ich bezrobotni Hiszpanie: bez wystarczających przychodów, za to ze zobowiązaniami.
Od szczytu na rynku nieruchomości w 2007 r. średnie ceny w lądowej części Hiszpanii spadły o 30 do 50 proc. W porównaniu rocznym ceny nieruchomości spadły w 2011 r. o 9,3 proc. Niektóre nieruchomości potaniały nawet do jednej trzeciej pierwotnej ceny, ale nawet w tej cenie wciąż są nie do sprzedania. Wiele hiszpańskich rodzin zmuszonych było zrezygnować ze swoich nieruchomości wakacyjnych kupionych na kredyt. Pozostawili je bankom wraz z niespłaconymi kredytami.
Hiszpański rząd najpierw sam zabrał się do restrukturyzacji sektora bankowego. Nakazał zwiększenie rezerw kapitałowych w celu pokrycia strat z niespłacalnych kredytów, a najbardziej zagrożony upadkiem bank Bankia w dwóch etapach znacjonalizował, dokapitalizując go kwotą 19 mld euro zamienionych na udziały w spółce.
To posunięcie rozczarowało jednak rynki finansowe. Rentowność 10-letnich hiszpańskich obligacji skoczyła w ostatnim dniu maja do blisko 7 proc., poziomu, który eliminuje kraj z zaciągania pożyczek drogą emisji obligacji. Obecnie oprocentowanie dziesięciolatek przekracza już tę niebezpieczną granicę. Hiszpania, która boryka się z deficytem budżetowym przekraczającym 6 proc. PKB, w tej sytuacji potrzebuje pożyczki na dogodniejszych warunkach z funduszy unijnych.
W czwartek ujawniono wstępne wyniki audytu przeprowadzonego przez niezależne firmy: amerykańską i niemiecką. Stwierdzono, że w najgorszym wypadku banki będą potrzebowały 62 mld euro, żeby przetrwać. Drugi audyt przeprowadzą firmy Deloitte, KPMG, PwC i Ernst & Young. Jego rezultaty spodziewane są 31 lipca.
Madryt oczekuje, że wynegocjuje 3?4-procentowe warunki spłaty kredytu, który zostanie udzielony na co najmniej 15 lat.
Hiszpania jest czwartym krajem strefy euro, który wyciągnął rękę po pieniądze z unijnych funduszy pomocowych w okresie kryzysu euro. Dług Hiszpanii sięga dziś 731 mld euro; to więcej niż łączne zadłużenie Irlandii, Portugalii i Grecji.