Optymiści powiedzą, że prezes EBC uratował strefę euro. Przynajmniej na razie. Pesymiści, że funduje jej (i nam) wysoką inflację.
Trzeciego września skończył 65 lat. W jego wieku mężczyźni w Polsce ostatni raz podpisują listę obecności w pracy, idą na wódkę z kolegami, by następnego dnia, jak przystało na emeryta, zająć się działką czy łowieniem ryb. Włoch Mario Draghi nie poszedł na emeryturę. Poszedł ratować strefę euro.
Trzy dni po swoich 65. urodzinach prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC) podjął najbardziej kontrowersyjną decyzję swojego życia. Ogłosił Outright Monetary Transaction (OMT), bezprecedensowy program skupu krótkoterminowych (1-3 lata) obligacji zagrożonych państw strefy euro. Bez limitu! To słynna wielka bazooka, ostateczna broń banku centralnego, której od miesięcy domagali się finansiści z całego świata.
Zapowiedź jej użycia oburzyła wyczulonych na ryzyko inflacji Niemców. Jens Weidmann, prezes Bundesbanku, niemieckiego banku centralnego i prawzoru dla EBC, nazwał ją „zbyt bliską finansowaniu rządów za pomocą prasy drukarskiej”. Choć prasa drukarska to przenośnia (bank wyemituje euro w postaci zapisów komputerowych) oskarżenie jest poważne. Bo EBC ma zakaz finansowania deficytu budżetowego jakiegokolwiek kraju. Tyle że zakaz czytany literalnie dotyczy zakupu obligacji na rynku pierwotnym, a więc od rządu. Na rynku wtórnym EBC skupuje je od dawna.
Decyzja o OMT była ważną zmianą w polityce EBC, który odszedł od tradycji Bundesbanku, a zbliżył się do podejścia stosowanego przez Fed i Bank Anglii. Zdaniem polskich ekonomistów EBC podjął decyzję o OMT, bo inwestorzy na rynkach finansowych zaczęli obstawiać, że strefa euro się rozpadnie, co mogłoby się stać samospełniającą się przepowiednią. Dyrektorzy finansowi największych globalnych firm chcieli wiedzieć, w jaki sposób będzie przebiegało przejście od euro z powrotem do walut narodowych, a wiele instytucji, np. firm turystycznych, zaczęło się przygotowywać do rozpadu euro.
Ekonomiści uważają, że EBC podjął decyzję o skupie obligacji, aby inwestorzy, którzy obstawiają negatywny rozwój sytuacji, ponieśli straty i przestali grać na rozpad euro.
– W sporze, który się toczy w Europie i USA – czy rację mają banki centralne prowadzące nieortodoksyjną politykę monetarną (jak Fed czy EBC), czy ortodoksyjni ekonomiści ostrzegający (jak prezes Bundesbanku), że to wody nieznane i niebezpieczne – racja jest po stronie banków centralnych – ocenia Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Sytuacja jest groźna i wymaga nadzwyczajnych środków – podkreśla Jankowiak.
Zresztą pomoc EBC nie jest bezwarunkowa. Bank będzie skupował obligacje tych państw, które wystąpią o pomoc do któregoś z dwóch europejskich funduszy ratunkowych i zgodzą się na reformy. EBC zapowiedział już, że wyemitowany nadmiar pieniądza będzie – jak mówią finansiści – sterylizował, czyli ściągał z rynku. Oznacza to konkretnie, że skupi obligacje, a pieniądze zostaną w nim na depozytach. Gdzie tu sens? W obniżce rentowności obligacji na wolnym rynku, a przez to oczekiwanych przez inwestorów odsetek od nowego długu. Rząd zadłużonego państwa będzie mógł złapać oddech: taniej pożyczy pieniądze, a ryzyko plajty kraju się zmniejszy. To samospełniająca się przepowiednia, tym razem dobra.
– Rzeczywiście w ciągu najbliższych kilku miesięcy działania EBC zasadniczo obniżają ryzyko rozpadu strefy euro – ocenia Ryszard Petru, partner w PwC. Uważa jednak, że EBC tylko kupił czas. Ile? Najwyżej parę miesięcy, nie kwartałów.
Ekonomiści podkreślają, że EBC trudno będzie się wycofać ze wsparcia, gdy kraj, który je otrzyma, przestanie realizować uzgodniony pakiet reform. Teoretycznie finansowanie z EBC powinno zostać wstrzymane. – W praktyce jednak oznaczałoby to zupełną panikę rynkową i de facto niekontrolowany rozpad strefy euro. EBC jest więc w pułapce – uważa Petru.
Jedno jest pewne, kryzys euro wchodzi w nową fazę. Dzięki ostatniemu posunięciu EBC zyskało ono szansę przetrwania. Zresztą OMT nie jest pierwszą „nieortodoksyjną” akcją EBC. Jeszcze za poprzedniego prezesa Jeana-Claude’a Tricheta podjął skup obligacji w ramach Securities Markets Programme (za 200 mld euro). Były też dwa programy skupu papierów zwane Covered Bond Programme i dwie akcje przydziału bankom 1 biliona euro supertanich kredytów trzyletnich (na 1 proc. rocznie, a więc grubo poniżej stopy inflacji) – tzw. LTRO.
– Co prawda pieniądze są w dużym stopniu parkowane przez banki z powrotem w banku centralnym, ale nawis rośnie – uważa Petru. Na razie ten pieniądz do gospodarki nie wpływa. – Ale gdy gospodarka złapie oddech, to bank centralny nie będzie mógł szybko go ściągnąć z rynku i nastąpi eksplozja cen – ostrzega ekonomista.
I choć patrzymy na inflację przez pryzmat wskaźnika cen produktów konsumpcyjnych i usług (CPI), w górę idą ceny aktywów, np. surowców. – W ciągu kilku lat na pewno odbije się to wyższą inflacją – ostrzega Petru. Wysoką – nie znaczy taką, jaką znamy z końca lat 80. czy pierwszej połowy 90. – Wysoka inflacja to w Europie 3-4 proc. a w Polsce 5-6 proc. – uważa Petru. I taki może być koszt „nieortodoksyjnego” ratowania strefy euro przez Mario Draghiego i EBC.
Trzy dni po swoich 65. urodzinach prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC) podjął najbardziej kontrowersyjną decyzję swojego życia. Ogłosił Outright Monetary Transaction (OMT), bezprecedensowy program skupu krótkoterminowych (1-3 lata) obligacji zagrożonych państw strefy euro. Bez limitu! To słynna wielka bazooka, ostateczna broń banku centralnego, której od miesięcy domagali się finansiści z całego świata.
Zapowiedź jej użycia oburzyła wyczulonych na ryzyko inflacji Niemców. Jens Weidmann, prezes Bundesbanku, niemieckiego banku centralnego i prawzoru dla EBC, nazwał ją „zbyt bliską finansowaniu rządów za pomocą prasy drukarskiej”. Choć prasa drukarska to przenośnia (bank wyemituje euro w postaci zapisów komputerowych) oskarżenie jest poważne. Bo EBC ma zakaz finansowania deficytu budżetowego jakiegokolwiek kraju. Tyle że zakaz czytany literalnie dotyczy zakupu obligacji na rynku pierwotnym, a więc od rządu. Na rynku wtórnym EBC skupuje je od dawna.
Decyzja o OMT była ważną zmianą w polityce EBC, który odszedł od tradycji Bundesbanku, a zbliżył się do podejścia stosowanego przez Fed i Bank Anglii. Zdaniem polskich ekonomistów EBC podjął decyzję o OMT, bo inwestorzy na rynkach finansowych zaczęli obstawiać, że strefa euro się rozpadnie, co mogłoby się stać samospełniającą się przepowiednią. Dyrektorzy finansowi największych globalnych firm chcieli wiedzieć, w jaki sposób będzie przebiegało przejście od euro z powrotem do walut narodowych, a wiele instytucji, np. firm turystycznych, zaczęło się przygotowywać do rozpadu euro.
Ekonomiści uważają, że EBC podjął decyzję o skupie obligacji, aby inwestorzy, którzy obstawiają negatywny rozwój sytuacji, ponieśli straty i przestali grać na rozpad euro.
– W sporze, który się toczy w Europie i USA – czy rację mają banki centralne prowadzące nieortodoksyjną politykę monetarną (jak Fed czy EBC), czy ortodoksyjni ekonomiści ostrzegający (jak prezes Bundesbanku), że to wody nieznane i niebezpieczne – racja jest po stronie banków centralnych – ocenia Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Sytuacja jest groźna i wymaga nadzwyczajnych środków – podkreśla Jankowiak.
Zresztą pomoc EBC nie jest bezwarunkowa. Bank będzie skupował obligacje tych państw, które wystąpią o pomoc do któregoś z dwóch europejskich funduszy ratunkowych i zgodzą się na reformy. EBC zapowiedział już, że wyemitowany nadmiar pieniądza będzie – jak mówią finansiści – sterylizował, czyli ściągał z rynku. Oznacza to konkretnie, że skupi obligacje, a pieniądze zostaną w nim na depozytach. Gdzie tu sens? W obniżce rentowności obligacji na wolnym rynku, a przez to oczekiwanych przez inwestorów odsetek od nowego długu. Rząd zadłużonego państwa będzie mógł złapać oddech: taniej pożyczy pieniądze, a ryzyko plajty kraju się zmniejszy. To samospełniająca się przepowiednia, tym razem dobra.
– Rzeczywiście w ciągu najbliższych kilku miesięcy działania EBC zasadniczo obniżają ryzyko rozpadu strefy euro – ocenia Ryszard Petru, partner w PwC. Uważa jednak, że EBC tylko kupił czas. Ile? Najwyżej parę miesięcy, nie kwartałów.
Ekonomiści podkreślają, że EBC trudno będzie się wycofać ze wsparcia, gdy kraj, który je otrzyma, przestanie realizować uzgodniony pakiet reform. Teoretycznie finansowanie z EBC powinno zostać wstrzymane. – W praktyce jednak oznaczałoby to zupełną panikę rynkową i de facto niekontrolowany rozpad strefy euro. EBC jest więc w pułapce – uważa Petru.
Jedno jest pewne, kryzys euro wchodzi w nową fazę. Dzięki ostatniemu posunięciu EBC zyskało ono szansę przetrwania. Zresztą OMT nie jest pierwszą „nieortodoksyjną” akcją EBC. Jeszcze za poprzedniego prezesa Jeana-Claude’a Tricheta podjął skup obligacji w ramach Securities Markets Programme (za 200 mld euro). Były też dwa programy skupu papierów zwane Covered Bond Programme i dwie akcje przydziału bankom 1 biliona euro supertanich kredytów trzyletnich (na 1 proc. rocznie, a więc grubo poniżej stopy inflacji) – tzw. LTRO.
– Co prawda pieniądze są w dużym stopniu parkowane przez banki z powrotem w banku centralnym, ale nawis rośnie – uważa Petru. Na razie ten pieniądz do gospodarki nie wpływa. – Ale gdy gospodarka złapie oddech, to bank centralny nie będzie mógł szybko go ściągnąć z rynku i nastąpi eksplozja cen – ostrzega ekonomista.
I choć patrzymy na inflację przez pryzmat wskaźnika cen produktów konsumpcyjnych i usług (CPI), w górę idą ceny aktywów, np. surowców. – W ciągu kilku lat na pewno odbije się to wyższą inflacją – ostrzega Petru. Wysoką – nie znaczy taką, jaką znamy z końca lat 80. czy pierwszej połowy 90. – Wysoka inflacja to w Europie 3-4 proc. a w Polsce 5-6 proc. – uważa Petru. I taki może być koszt „nieortodoksyjnego” ratowania strefy euro przez Mario Draghiego i EBC.