Poniedziałkowe załamanie nastrojów związane z rozprzestrzenieniem się epidemii koronawirusa na Europe była potężne i unaoczniło, jak bardzo ryzyko było przez rynki niedoszacowane. Ale dziś przyszedł czas na wzięcie nowego oddechu i przenalizowanie informacji. Z Włoch docierają głosy, że nagły wzrost zgonów dotyczył osób starszych i chorych, tj. mniej odpornych na wirusa, a główne ognisko zakażeń dotyczy jednej placówki medycznej nieprzestrzegającej procedur izolowania przypadków zakażenia. Spowolnienie tempa wzrostu liczby nowych przypadków W Chinach i Korei Południowej pomogło uspokoić nastroje. Wall Street Journal donosi o pracach nad szczepionką, która jednak będzie gotowa dopiero na przyszłoroczny wybuch grypy. Wreszcie USA gotowe są przeznaczyć 2,5 mld USD na walkę z wirusem.
Spirala paniki została przerwana, ale pełne odreagowanie wydaje się mało prawdopodobne. Niepewność związana z gospodarczymi szkodami wyrządzonymi przez epidemię pozostanie duża na kilka tygodni, jeśli nie miesięcy. Dla inwestorów może być trudno dalej bagatelizować ryzyka i przyjmować, że aktywność ekonomiczna szybko wróci do stanu sprzed epidemii. Przedłużający się okres wstrzymywania dostaw towarów z Chin hamuje produkcję w gospodarkach rozwiniętych polegających na komponentach z Azji. Ponadto władze mogą podejmować drastycznych środki w celu powstrzymania epidemii, jak na przykład zakazy dla podróży i handlu nie tylko z Chinami, ale teraz także np. między USA a Europą. W efekcie rynki mogą dyskontować podwyższoną premię za ryzyko ekonomiczne, co podniesie zmienność aktywów i wzmocni odpływ w stronę bezpiecznych przystani.
Dziś rynki pozostają z otwartym pytaniem, jak daleko może zajść korekta wcześniejszego beztroskiego optymizmu. Testem sentymentu może być odczyt indeksu nastrojów konsumentów z USA. Z jednej strony solidny rynek pracy, mocny rynek akcji (w czasie przeprowadzania ankiety) i brak silniejszych skutków w gospodarce na tym etapie powinien skutkować obniżonym ryzykiem pogorszenia nastrojów gospodarstw domowych. Z drugiej strony piątkowy PMI z USA był pierwszym sygnałem ostrzegawczym, że obawy w gospodarce narastają. Inwestorzy z pewnością chcieliby się uczepić pozytywnego odczytu, by wymazać wczorajszą panikę. Ale też niewiele będzie trzeba, by rozczarowujące dane zanegowały całą stabilizację, która zawiązała się w ostatnich godzinach.
Czytaj też:
Efekt koronawirusa na europejskich giełdach. Jest najgorzej od 2016 roku