Koniec rajdu na rynkach? Inwestorzy mogli przeszarżować

Koniec rajdu na rynkach? Inwestorzy mogli przeszarżować

Wall Street
Wall StreetŹródło:Shutterstock / Stuart Monk
Wczoraj S&P500 wymazał całość z tegorocznych spadków, ale dziś z rynków płyną sprzeczne sygnały, gdyż Europa zaczyna dzień od spadków, ale na FX USD odrabia straty. Wygląda na to, że ogłoszenie rekordów hossy skłania inwestorów do refleksji, czy rajd nie zaszedł za szybko za daleko?

Znanym schematem jest, że inwestorów z Azji i Europy cechuje mniejszy entuzjazm i zwykle trudniej dochodzi do pociągnięcia dalej rajdu, jaki dzień wcześniej wywiązał się na Wall Street. Nie inaczej może być i dziś, za to po południu tradycyjnie mocne otwarcie indeksów giełdy w Nowym Jorku wymaże całe zawahanie, jakie teraz przetacza się przez rynki. Z drugiej strony od kliku dni narastają obawy, czy ostatnie ruchy nie były za silne i oderwały się od fundamentów. Jeśli jednak pęd jest silny, a myślenie jednostronne, ciężko być pierwszym, który wieści zwrot. Szczególnie że wszystkie czynniki ryzyka są ignorowane. Protesty w USA nie mają żądnego wpływu poza chyba tym, że dzięki nim prezydent Trump pozostaje zajęty sprawmy krajowymi zamiast eskalować konflikt z Chinami.

Dane makro generalnie pozostają złe, ale to już jest w cenie, a większe znaczenie mają pozytywne zaskoczenia (jak ostatni NFP). W temacie koronawirusa pojawiają się doniesienia wspierające rajd. Wczoraj popularność zdobył raport WHO, według którego transmisja wirusa przez osoby niewykazujące żadnych symptomów jest bardzo rzadkim zjawiskiem, przecząc tym samym spekulacjom głoszonym przez ośrodki medyczne. Innymi słowy, gdzie nie spojrzeć - wszystko wspiera apetyt na ryzyko.

W rezultacie największym zagrożeniem rajdu pozostaje... sam rajd. Im wyżej zajdą wyceny, tym coraz więcej będą potrzebowały paliwa, by podtrzymać dalsze wzrosty. Każda chwila zatrzymania staje się czasem, który inwestorzy przeznaczą na rozważania, czy to już jest moment do realizacji zysków. Korekty są zdrowym zjawiskiem, a ostatnim rajd ryzyka nie ma miał po drodze żadnej. Pretekstem może być wszystko, a pierwsze co przychodzi na myśl, to kończące się w środę posiedzenie FOMC. Nawet jeśli konsensus ukształtował się wokół braku zmiany nastawienia Fed, to zawsze pozostawiony jest margines, że najpotężniejsza instytucja finansowa na świecie może zachwiać równowagą na rynkach. Tak już po prostu jest, że szacunek wobec Fed często oznacza niewytłumaczalny strach.

Z dzisiejszego osłabienia AUD, NZD i NOK nie wyczytywałbym nic więcej, jak korekcyjnego odreagowania i czyszczenia pozycji przed FOMC. Sam AUD/USD zatrzymał się przy 0,70, co ma swoje psychologiczne znaczenie. EUR/USD wracający pod 1,13 także potrzebuje chwili na „sprzedaż faktów” po zaskoczeniu wywołanym zeszłotygodniową decyzją EBC. Innym dowodem na to, że rynek FX podlega teraz pod przetasowania wynikające z pozycjonowania, jest wczorajsze tąpnięcie USD/JPY o ponad 100 pkt. Spadek USD/JPY pomimo rajdu Wall Strett jasno pokazuje, że korelacje osłabły, a słabość USD dotarła nawet tam, gdzie wcześniej bya całkowicie niedostrzegalna.

EUR/PLN stabilizuje się blisko 4,43. Po tym, jak na przełomie maja i czerwca z rynku „wyrzucone” zostały krótkie pozycje w złotym, teraz brakuje świeżej energii do handlu. Niewrażliwość na kontynuowany risk-on na rynkach zewnętrznych sugeruje, że nie ma chętnych do zawierania nowych, długich pozycji w polskiej walucie. Powtórzę moją nudną mantrę, że fundamenty złotego zachęcają do jego sprzedaży i ostatnia stabilizacja to potwierdza, a tylko pro-ryzykowne otoczenie jest niewygodne dla taktycznego zagrania pod korektę siły PLN.

Czytaj też:
Inwestorzy reagują na zdumiewające wieści z USA. Trwa rajd ryzyka

Źródło: TMS Brokers / Konrad Białas