Czterodniowy tydzień pracy okazał się sukcesem. Czy w Polsce się tego doczekamy?

Czterodniowy tydzień pracy okazał się sukcesem. Czy w Polsce się tego doczekamy?

Islandia
Islandia Źródło:Pixabay
Islandczycy są zadowoleni z eksperymentu polegającego na skróceniu tygodnia pracy dla 2,5 tys. pracowników. Czy w Polsce krótsze godziny pracy są możliwe? Ekspertka przewiduje, że to niewykluczone, bo pandemia przemodelowała wiele przekonań, które siedziały w głowach pracodawców.

Jak to jest z produktywnością i wynikami firmy, której pracownicy wykonują obowiązki nie przez 40 godzin tygodniowo, lecz 35 czy 36? Rząd Islandii nie chciał dłużej zadawać sobie tego pytania i polegać wyłącznie na wynikach badań, które od czasu do czasu, w ramach eksperymentu, przeprowadzają firmy, więc zadecydował, że wyłoży pieniądze na ogólnokrajowe badanie.

Testy odbyły się w dwóch rundach. Pierwsza objęła lata 2015-2019 i wzięło w nich udział ponad 2500 pracowników zatrudnionych w placówkach sektora publicznego (m.in. w przedszkolach, szpitalach, administracji). Pensja uczestników badania nie została obniżona.Drugie badanie odbyło się w latach 2017-2019.

I co się okazało? Pracownicy biorący udział w eksperymencie byli tak samo produktywni jak ich koledzy, którzy przy biurkach siedzieli równe 40 godzin, a niekiedy osiągali nawet lepsze wyniki. Nie powinno to dziwić: byli bardziej wypoczęci, mieli więcej czasu dla siebie i łatwiej było im pogodzić obowiązki służbowe z rodzinnymi. Wielu cieszy się też lepszym zdrowiem.

– Wyniki badań zachęciły pracowników do renegocjacji zatrudnienia. (...) Eksperyment może być lekcją dla innych rządów – ocenił Will Stronge, dyrektor ds. badań w brytyjskim think-tanku Autonomy, którego słowa przywołuje serwis next.gazeta.

Krótszy tydzień pracy nie niesie ze sobą żadnych zagrożeń?

Brzmi to rozsądnie, bo mniej zmęczony pracownik będzie bardziej skoncentrowany, do tego będzie miał „świeższy umysł”, co powinno się przełożyć na większą kreatywność i zaangażowanie. Z drugiej strony – realizacji pewnych zadań zawodowych nie przyspieszymy. Lekcje w szkole trwają określoną liczbę minut, więc jeśli nauczyciele mieliby pracować krócej, to trzeba zwiększyć zatrudnienie, by było kim obsadzić grafik.

Jeśli pracownik banku ma określoną liczbę wniosków kredytowych do przeanalizowania, to oczywiście możemy zakładać, że gdy będzie bardziej wypoczęty, zrobi to szybciej, ale czy jednak nie trzeba będzie zmniejszyć mu ilości pracy, by wyrobił się w okrojonym czasie pracy? To dylematy, które sprawią, że nie należy się spodziewać, by firmy same z siebie chętnie skracały dzień pracy.

Praca zdalna się udała, dlaczego nie iść za ciosem?

Monika Banyś, rzecznik prasowy agencji pracy Personnel Service nie słyszała, by działające w naszym kraju firmy eksperymentowały ze skróconym dniem pracy, ale jest zdania, że będą się uważnie przyglądać wynikom islandzkiego eksperymentu. Masowego odchodzenia od 40-godzinnego tygodnia jednak się nie spodziewa.

– To jednak perspektywa wielkomiejska, która obejmuje największe firmy. W większości firm, w produkcji, przetwórstwie czy usługach, nie jesteśmy w stanie wprowadzić takiego systemu – zauważa.

Jej zdaniem skłonne do skrócenia czasu pracy – w formie eksperymentu lub na stałe – mogą być te firmy, które przekonały się, że nie należy bać się nowości i odchodzenia od tego, co sprawdzone i znane.

– Firmy, które mogły sobie pozwolić na pracę zdalną, będą mogły sobie pozwolić na eksperymenty z krótszym czasem pracy. Najlepszym argumentem „za” będzie wzrost efektywności. Skoro pracownicy zdalni mogą pracować tak samo efektywnie jak ci, którzy wykonują obowiązki pod okiem szefa, to równie dobrze można im zaufać, że sumiennie będą wykonywać pracę w zmniejszonym wymiarze – przewiduje.

Tym samym, pandemia może przyczynić się do takich zmian na rynku pracy, o których do tej pory mogliśmy tylko marzyć.

Czytaj też:
Nadgodziny zabijają. 745 tys. osób zmarło z przepracowania tylko w ciągu roku