Poważne zarzuty o mobbing w Wałbrzychu. Prezes może na odchodnym zgarnąć pół miliona złotych

Poważne zarzuty o mobbing w Wałbrzychu. Prezes może na odchodnym zgarnąć pół miliona złotych

Wałbrzyska SSE
Wałbrzyska SSE 
Pracownicy Wałbrzyskiej Strefy Ekonomicznej mieli nadzieję, że prezes zostanie dyscyplinarnie zwolniony za niestosowne zachowania. Tymczasem mają wrażenie, że szef rady nadzorczej celowo czeka z jego odwołaniem, by ten mógł dostać pół miliona odprawy.

W lipcu 2020 roku do rady nadzorczej Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej „Invest Park” wpłynęły skargi pracowników na zachowania nowego prezesa spółki, Artura Siennickiego. Poza tym, że wielu pracownikom nie odpowiadał styl sprawowania przez niego funkcji, pojawiły się też zarzuty cięższego kalibru: o mobbing i niestosowne zachowania wobec kobiet. Jak relacjonuje wałbrzyska „Gazeta Wyborcza”, w trakcie rozmów z radą nadzorczą z ust pokrzywdzonych padały deklaracje, że „więcej razy nie wsiądą do samochodu z prezesem" czy „boją się zostawać w pracy po godzinach".

Pracownicy złożyli obciążające prezesa zeznania

Spotkanie z pracownikami odbyło się 19 czerwca, ale rozmówcy „GW” bardzo źle oceniają ich przeprowadzenie. Twierdzą, że pracownicy nie czuli się swobodnie, na co wpływ miał fakt, że rozmowy przeprowadzano w pokoju przyległym do gabinetu prezesa, a on sam widział, kto wchodzi na rozmowę. Mimo niesprzyjających warunków, pracownicy spółki złożyli zeznania obciążające prezesa Siennickiego.

Rada nadzorcza wyznaczyła kolejne zebranie na 22 lipca. W porządku obrad znalazł się tylko jeden punkt, którym były „zmiany w składzie zarządu spółki". Pracownicy byli więc przekonani, że rada nadzorcza odwoła prezesa Siennickiego.

Posiedzenie przybrało jednak dziwny obrót. Według informacji, do jakich dotarli dziennikarze, padł wniosek o odwołanie prezesa Siennickiego, ale przewodniczący rady nadzorczej zmodyfikował pierwotnie ustalony porządek obrad w taki sposób, aby na posiedzeniu był obecny prezes Siennicki. Następnie zarządził bezterminową przerwę i zakończył obrady. Artur Siennicki miał z kolei poinformować, że do 1 sierpnia nie będzie obecny w siedzibie spółki.

Czas ma znaczenie

Pracownikom ta data wydaje się nieprzypadkowa. 1 sierpnia prezes nabywa prawa m.in. do odprawy w sytuacji, gdy to rada nadzorcza go zwolni. Mowa o bardzo konkretnych pieniądzach. Rozmówcy „GW” mówią, że z tytułu odprawy ma dostać 100 tysięcy złotych, z tytułu zakazu konkurencji – 200 tysięcy złotych i z tytuły wynagrodzenia zmiennego za 2020 i 2021 rok kolejne 200 tysięcy złotych. W sumie to około pół miliona złotych.

Pracownicy mają żal do prezesa rady nadzorczej, że zamiast pożegnać się z prezesem, który, jak przekonują, działa na niekorzyść spółki, stanął w roli jego adwokata.

– Tak to właśnie obieramy: swój swojemu oka nie wykole. A powinien domagać się dyscyplinarnego rozwiązania kontraktu z prezesem i domagać się zadośćuczynienia spółce za działania na jej niekorzyść – powiedzieli.

Czytaj też:
Ten wóz daleko nie zajedzie. Ekonomiści recenzują rządowe pomysły podatkowe

Źródło: Gazeta Wyborcza