Chińskie władze konsekwentnie realizują politykę zakładającą „zero tolerancji” dla przypadków koronawirusa. Nawet stosunkowo niewielka liczba zachorowań powoduje nałożenie na cała okolicę, a nawet miasto, bardzo surowych zasad sanitarnych. Ograniczenia rzutują nie tylko na pracę portów lotniczych czy morskich, co opóźnia transport chińskich towarów na zachód, ale także na turystykę. Od wielu miesięcy zagraniczni turyści nie mogą wjeżdżać do Chin, a przekraczać granicę mogą tylko obywatele, rezydenci i posiadacze wizy, którzy wracają do kraju z podróży służbowej lub prywatnej.
Jeśli już jakiemuś obcokrajowcowi uda się wjechać na teren Chin (bo na przykład wykonuje obowiązki służbowe i ma przed sobą tak ważne zadanie, że odpowiednia instytucja wydała mi wizę), musi poddać się 14-dniowej kwarantannie w hotelu.
Od ponad 2 lat Chiny nie istnieją dla turystów
W tej sytuacji firmy zajmujące się turystyką zupełnie wykreśliły Chiny z listy obsługiwanych kierunków. Airbnb zdecydowało się na usunięcie wszystkich ofert dostępnych w Państwie Środka. Z punktu widzenia serwisu nie jest to duża strata: BBC informuje, że w ostatnich latach ogromne i bogate w atrakcje architektoniczne i przyrodnicze Chiny odpowiadały tylko za 1 proc. przychodów Airbnb.
Zamiast utrzymywać na serwerach oferty, z których i tak nie skorzystają zagraniczni turyści, serwis chciałby wzbogacić ofertę dla Chińczyków, którzy szukają noclegu za granicą. Jak najbardziej mogą oni podróżować, a zmęczeni sytuacją w swoim kraju chętnie korzystają z możliwości spędzenia czasu w miejscu, w którym nie obowiązuje wieczny lockdown.
Nieruchomości w Chinach Airbnb umieścił w swojej ofercie w 2016 roku. Od tego czasu około 25 milionów gości zarezerwowało tam pobyty za pośrednictwem tego serwisu. BBC, powołując się na osoby znające dobrze temat, informuje jednak, że wynajem nieruchomości od osób fizycznych na terenie Chin był utrudniony i przez to zniechęcający. Dane gości przesyłane są do urzędów, panuje daleko posunięty formalizm. Chińczycy mają zresztą swoje własne platformy do wynajmu nieruchomości wakacyjnych, więc Airbnb od początku mierzył się z konkurencją.
Co ciekawe, w Chinach firma posługiwała się inną nazwą: Aibiying, która jest łatwiejsze do wymówienia dla osób posługujących się mandaryńskim.
Czytaj też:
Open space to zło. Zarząd Airbnb potrzebował pandemii, by to zrozumieć