Nieduży, 50-metrowy lokal na warszawskim Bemowie. W dwóch pomieszczeniach znajduje się około dwudziestu tematycznych regałów. Sztuka, antyki, biżuteria, militaria, porcelana i zegarki.
W drugim pomieszczeniu przedmioty z kolejnych dziedzin. Jest regał ze starymi zabawkami, srebrami i platerami, szkłem, ceramiką artystyczną. Jest lada z medalami i odznaczeniami. Na ścianach wiszą obrazy, a na postumentach ustawiono kilka rzeźb.
Na piętrze jest dodatkowy pokój, który służy jako magazyn. Tak wygląda jeden z bardziej znanych i cenionych antykwariatów w stolicy. To rodzinna firma „Naszkiewicz i Syn”. Od niemal dwóch dekad prowadzona jest przez Witolda Naszkiewicza (Ojciec) i Pawła Naszkiewicza (Syn). I tak też mówią o nich i zwracają się do nich stali klienci. Powiedzenie „Ojciec i Syn” szybko stało się ich zawodowym znakiem rozpoznawczym.
Warszawski antykwariat stał się ulubionym miejscem dla kolekcjonerów staroci
Lokal stał się nieoficjalnym miejscem spotkań wielu klientów, którzy potrafią godzinami debatować na tematy związane z antykami czy sztuką. – Z tego powodu wstawiliśmy do naszego lokalu kanapę dla stałych bywalców — mówi Paweł Naszkiewicz.
– Nasz antykwariat poza miejscem naszej pracy, stał się też miejscem spotkań kolekcjonerów, którzy często wpadają tu na siebie zupełnie przypadkowo. Są chwile, że jest w nim jednocześnie kilka lub kilkanaście osób — dodaje.
Zaznacza, że ich antykwariat wyróżnia się wielką rotacją przedmiotów. Na miejscu jest kilka tysięcy przedmiotów z wielu dziedzin, ale stale się one zmieniają. Co dwa, trzy tygodnie pojawia się nowa ekspozycja i oferta. Sprzedaż odbywa się głównie za pośrednictwem profilu Skupuje.com na Facebooku oraz stacjonarnie w lokalu.
Zdjęcia antyków trafiają do mediów społecznościowych. Szybko znajdują klientów
Panowie często publikują zdjęcia z wnętrz antykwariatu na swoim profilu w mediach społecznościowych. Gdy ktoś odwiedza ich po raz pierwszy, jest zaskoczony tym, że lokal nie jest tak duży jak wygląda na zdjęciach.
– Oglądając fotki, mieli inne wyobrażenia. Zawsze wrzucamy bardzo dużo zdjęć nowych przedmiotów, ale my po prostu bardzo szybko je sprzedajemy i nie potrzebujemy większej przestrzeni — zaznacza Paweł. Ich przygoda z antykwariatem zaczęła się niemal dwie dekady temu i trwa do dzisiaj. – Wszystko dzięki pomysłowi taty — mówi.
Antykwariat powstał dwie dekady temu. Przez przypadek
Panu Witoldowi zepsuł się samochód i do pracy dojeżdżał autobusem. Zauważył, że dużo ludzi podczas jazdy czyta książki. Pomyślał wówczas, że ciekawym pomysłem na biznes byłoby zorganizowanie skupu i sprzedaży książek. Bardzo szybko przeszedł do realizacji swoich zamiarów.
Jego syn miał wówczas 18 lat i dostał się na studia. Wspólnie z ojcem rozpoczął pracę w sklepie z książkami w niewielkim lokalu. Przygoda z książkami trwała dziesięć lat. – W tym czasie bardzo się rozwinęliśmy i nieskromnie powiem, że staliśmy się ekspertami w tej dziedzinie. Po mniej więcej dziesięciu latach w tacie ponownie obudziła się żyłka handlarza. Bo w handlu różnymi rzeczami pracował dosłownie od najmłodszych lat — wspomina syn Witolda Naszkiewicza.
Najpierw były tylko książki. Później doszły różne starocie
Kolejnym jego pomysłem było rozszerzenie działalności o wszelkiego rodzaju starocie. I tak przez kolejne dziesięć lat, głodni wiedzy i nowych wyzwań, poszerzali swoje zainteresowania o kolejne dziedziny. Najpierw zajęli się sztuką, później doszły antyki, następna była biżuteria. W kolejnych latach poszerzał się zakres sprzedaży. W antykwariacie pojawiły się: militaria, porcelana, zegarki i inne przedmioty sprzed kilkudziesięciu lat.
Po niemal dwudziestu latach są w tym samym lokalu, w którym zaczynali. Antykwariat przechodził w tym czasie liczne metamorfozy i zmiany wystroju, ale — jak twierdzą klienci — dawny klimat tego miejsca pozostał.
Praca w antykwariacie szybko stała się ich pasją
– Dziś po prawie dwóch dekadach mogę śmiało powiedzieć, że nasza praca stała się naszą wielką pasją. Podróżujemy po całej Polsce. Poznajmy nowe miejsca lub wracamy do takich, w których byliśmy kilka lat temu — mówi Paweł. Zaznacza, że o pracy z ojcem rozmawia jak o wspólnej wielkiej pasji. Ten temat nigdy im się nie nudzi.
Obecnie poza tradycyjnym kupnem i sprzedażą cennych staroci, mężczyźni skupiają się na częstych podróżach po Polsce. Niemal w każdy weekend wyruszają w kolejną trasę celem poszukiwania nowych przedmiotów do ich antykwariatu. Jeżdżą do najdalszych zakątków kraju.
– Dzięki mediom społecznościowym, które prowadzimy, ogłosiliśmy, że ruszamy w Polskę. Za każdym razem podawaliśmy kolejną miejscowość, gdzie będziemy — opowiada Paweł. Na spotkania z właścicielami antykwariatu przychodziło minimum po kilkadziesiąt osób. W dużych miastach było ich znacznie więcej.
Antykwariat na czterech kółkach. Od pięciu lat jeżdżą po kraju i skupują antyki.
Pierwszą służbową podróż odbyli pięć lat temu do Kotliny Kłodzkiej, która w czasach PRL-u słynęła z wyrobów ze szkła kolorowego. Kilka lat temu wróciła moda na te produkty. – W ciągu pięciu lat odwiedziliśmy setki, a może i tysiące miast, miasteczek i wsi. Poznaliśmy wielu niesamowitych i życzliwych ludzi, którzy zapraszali nas do swoich mieszkań. Sprzedawali nam piękne przedmioty, często z ciekawą historią — wspomina Paweł Naszkiewicz.
– W ostatnich latach mamy wielkie szczęście do ludzi, których spotykamy na naszej drodze, zarówno pośród sprzedających jak i kupujących — dodaje.
Duże zainteresowanie wśród klientów wzbudza aktywnie prowadzony profil na Facebooku, gdzie mężczyźni pokazujemy swoją pracę oraz czasem życie prywatne. – Dzięki temu ludzie mają do nas zaufanie. Przynoszą przedmioty na sprzedaż i proszą o ich wycenę — twierdzi Paweł Naszkiewicz. Zapewnia, że przede wszystkim nie traktują przedmiotów tylko pod kątem finansowym.
– Potrafimy dostrzec piękno i wartość w niepozornych bibelotach, starej ulotce, etykiecie po zapałkach, czy zabawce z PRL-u. Można znaleźć u nas przedmioty za pięć złotych, jak i za kilka tysięcy. A każdy z nich cieszy nas jednakowo — zaznacza.
– Często wrzucamy zdjęcia przedmiotów z naszego antykwariatu i klienci, przeglądając galerię, zgłaszają się do nas. Mówią, że mają podobne lub takie samie rzeczy. Przynoszą je do nas do antykwariatu lub sami osobiście odbieramy na terenie całej Polski — opowiada. Czasem — jak twierdzi — są to rzeczy z likwidowanych mieszkaniach po zmarłych osobach, czasem niepotrzebne i nagromadzone przez lata starocie, a czasem pamiątki rodzinne, których nie ma już komu przekazać.
Klientom trudno podjąć decyzję o sprzedaży pamiątek rodzinnych
– Decyzja o sprzedaży rodzinnych pamiątek bywa trudna i tym bardziej dumni jesteśmy, że często to właśnie nam są one powierzane. Przykuwamy szczególną uwagę do tradycji, szacunku do minionych pokoleń, dziedzictwa — zaznacza.
– Zawsze staramy się, żeby przedmioty, które do nas trafiają, za naszym pośrednictwem ponownie trafiły do odpowiedniej osoby. Tak by cieszyły nas i kolejne pokolenia w przyszłości – przekonuje. Jego zdaniem coraz rzadziej spotyka się osoby, które sprzedają przedmioty tylko z powodów finansowych. Czasem klienci mają swoje konkretne oczekiwania finansowe, ale najczęściej są nieświadomi wartości posiadanych przedmiotów i polegają na opinii i wycenie właścicieli antykwariatu.
– My próbujemy uświadamiać wszystkich, że często w naszych domach kryją się prawdziwe skarby — mówi. Jak twierdzą właściciele antykwariatu, od kilku lat utrzymuje się moda na przedmioty z lat 60. zeszłego stulecia. Są to: szkła kolorowe, biżuteria, meble, kilimy, porcelana.
Jest też duże i wyspecjalizowane grono kolekcjonerów tematycznych, którzy poszukują przedmiotów do rozszerzenia swoich kolekcji. Poszukiwane są przez nich przedmioty w stylu art-deco, polskie odznaczenia i militaria, monety i banknoty, przedwojenne książki, srebra i platery.
– Uczciwie możemy powiedzieć, że rynek antyków jest w Polsce mocno rozwinięty. Jest bardzo duże grono ludzi kultywujących tradycje kolekcjonerstwa. Są to osoby, które żyją swoją pasją dosłownie każdego dnia – przekonują właściciele antykwariatu na warszawskim Bemowie.
Czytaj też:
Joe Biden w wagonie bydgoskiej Pesy. Zdjęcia salonki obiegły światCzytaj też:
Papier toaletowy symbolem luksusu. Jest droższy od alkoholu