Producent Milki, Oreo i Toblerone ma kłopoty. Bojkot produktów wymyka się spod kontroli

Producent Milki, Oreo i Toblerone ma kłopoty. Bojkot produktów wymyka się spod kontroli

Oreo
Oreo Źródło:Unsplash
Światowy gigant rynku spożywczego, koncern Mondelez ma duże problemy w Skandynawii. Nie chodzi już wyłącznie o wizerunek, ale także o kwestie sprzedaży swoich produktów.

Mieszkańcy państw skandynawskich nie chcą kupować czekolady Milka, Toblerone, czy ciasteczek LU. Do bojkotu produktów dołączyły też firmy i związki sportowe. Producent słodyczy, koncern Mondelez ma problem nie tylko wizerunkowy, ale także ekonomiczny. Postanowił działać.

Bojkot popularnych słodyczy

Międzynarodowy koncern Mondelez, który jest właścicielem wymienionych marek, zauważył efekty bojkotu. Ze słodyczy firmy, poza obywatelami państw skandynawskich, zrezygnowały bowiem również takie firmy, jak linie lotnicze SAS, grupa żeglugowa Fjord Line, sieć hoteli Strawberry, czy sklepy Elkjop. Do bojkotu dołączył także Norweski Związek Piłki Nożnej. Powód jest jeden – Mondelez nie wycofał się z Rosji i nie wstrzymał tam produkcji po rozpoczęciu przez Moskwę wojny w Ukrainie.

Z tego powodu wiele firm miało poważne wizerunkowe problemy. Bardzo dotkliwie przekonała się o tym m.in. sieć marketów budowlanych Leroy Merlin i inne francuskie firmy, które miały mieć ciche przyzwolenie francuskiego rządu na prowadzenie handlu z Rosją. Z tak skutecznym i szeroko zakrojonym bojkotem, jak ten dotyczący produktów Mondelez, nie spotkała się prawdopodobnie żadna z firm.

Mondelez chce rozmawiać z rządem

Firma, dla której Skandynawia jest bardzo ważnym rynkiem, postanowił działać. Jak poinformował rzecznik norweskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w najbliższych dniach planowane jest spotkanie przedstawicieli firmy, rządu i biznesu. Jak jednak jeszcze przed spotkaniem zaznaczył, decyzje o wycofywaniu produktów, czy ich bojkocie, to indywidualna kwestia firm i konsumentów.

Czegoś innego oczekują jednak przedsiębiorcy, którzy domagają się od norweskiego rządu jasnych wytycznych. Chodzi o to, jak powinni postępować z produktami firm, które znajdują się na tak zwanej „czarnej liście”, czy „liście wstydu”, czyli nadal handlują z Rosją.

Czytaj też:
Rosja handluje z Chinami. Najwyższe wyniki w historii
Czytaj też:
Microsoft handlował z Rosją. Milionowa kara dla giganta z USA

Źródło: Reuters