Państwo zniszczyło mu firmę, biegły wyliczył jego straty na gigantyczną kwotę

Państwo zniszczyło mu firmę, biegły wyliczył jego straty na gigantyczną kwotę

Marek Kubala
Marek Kubala Źródło: Facebook / Marek Kubala
Państwo zrujnowało mu i biznes, i rodzinę. Po 23 latach batalii z polskim wymiarem sprawiedliwości pojawiła się nadzieja na odzyskanie utraconych korzyści. Na stole 162 mln zł.

13 grudnia 2000 roku przed 6 rano kilkudziesięciu funkcjonariuszy wkroczyło do domu Marka Kubali w Wałbrzychu. Antyterroryści z długa bronią, policja, straż graniczna, prokurator. Kubalę powalono na ziemię przy żonie i kilkuletniej córce. Zakuto w kajdanki i wyprowadzono na oczach sąsiadów. Główny zarzut: oszustwa podatkowe przy handlu samochodami na kwotę ok. pół miliona złotych.

W 2000 roku był prężnie prosperującym przedsiębiorcą. Właścicielem wałbrzyskiego salonu seata. Sprzedawał po 300 aut rocznie. Zajął pierwsze miejsce wśród dilerów hiszpańskiej marki w Polsce. Kiedy po paru tygodniach wyszedł z aresztu, po firmie nie było już co zbierać. Chociaż od tamtych wydarzeń minęły 23 lata i Kubala jest oczyszczony ze wszelkich zarzutów, to sprawa ciągnie się do dziś.

Po procesie karnym przyszedł czas na kolejną batalię ze Skarbem Państwa. Tym razem chodzi o odszkodowanie za niesłuszny areszt i bankructwo firmy.

Zamiast milionów, tysiące

Powołując się na liczne opinie biegłych, Marek Kubala wycenił swoje szkody na 48 mln zł. I takiej kwoty domagał się przed dolnośląskimi sądami. Udowodniał, że gdyby nie akcja kontroli skarbowej, aresztowanie i zajęcie mienia, jego firma mogłaby działać dalej i przez ostatnie dwie dekady przynosić dobry zysk.

Czytaj też:
Upadłość konsumencka. Kolejny fatalny kwartał

W 2016 roku w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu zapadł jeden z wyroków odszkodowawczych. Sąd zamiast 48 mln zł, przyznał Kubali jedynie 153 tys. zł. Sąd uznał, że bezprawne zatrzymanie, areszt i zarzuty nie miały związku z tym, czy firma by istniała, czy nie.

Przedsiębiorca twierdzi, że to absurd, bo kiedy wyszedł z aresztu po firmie nie było już czego zbierać. Banki wypowiadały umowy. Błyskawicznie uzyskały tytuły egzekucyjne. Auta z salonu zostały zajęte przez komornika, a konta wyczyszczone z pieniędzy. Lokalne media pisały już o „aferze samochodowej”, a Kubala, choć żaden wyrok jeszcze nie zapadł, był już przedstawiany jako przestępca.

Biegły rzuca nowe światło na sprawę

Przedsiębiorca zaczął więc dochodzić odszkodowania na drodze cywilnej.

Kilka dni temu w sprawie pojawiła się opinia biegłego powołanego przez sąd. Wyliczył, że gdyby firma Kubali funkcjonowała do dziś, to przedsiębiorca mógłby liczyć na co najmniej 29 mln zł. A jest to i tak najbardziej pesymistyczny wariant, bo zakłada, że firma rozwijałaby się powoli, ale stabilnie. Drugi wariant zakłada już kwotę 162 mln zł, biorąc pod uwagę, że Kubala ze swoim salonem Seata dynamicznie by się rozwijał. O sprawie poinformował w okładkowym materiale „Puls Biznesu”

Biegły wyznaczony przez Sąd Okręgowy w Sieradzu, przed którym toczy się sprawa o odszkodowanie, wziął pod uwagę wartość utraty majątku oraz dochodów. Wyliczenia oparł na założeniu, że zatrzymanie Kubali 13 grudnia 2000 roku oraz jego tymczasowe aresztowanie doprowadziło do bankructwa firmy.

Opinię biegłego będzie teraz rozpatrywał sąd.

Czytaj też:
Jak uwolnić się od długów? Tego nie wiedziałeś o kredytach walutowych
Czytaj też:
Koncern najbogatszego Ukraińca chce rozwijać działalność w Polsce. Padło przy tym ważne zastrzeżenie

Źródło: WPROST.pl