Dała nam przykład Portugalia

Dała nam przykład Portugalia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Robert Azembski, redaktor „Bloomberg Businessweek Polska” Archiwum redakcji
Polski minister finansów Jacek Rostowski, zamiast bawić się w płodnego scenarzystę, powinien skupić się na wariancie recesyjnym i nie bać się reform. Jak je przeprowadzać? Pokazali to portugalscy towarzysze unijnej niedoli pisze Robert Azembski, redaktor „Bloomberg Businessweek Polska”.

Portugalia to spokojny kraj o łagodnym klimacie, liczący zaledwie ok. 11 mln mieszkańców. Po czasach, gdy gospodarka rozwijała się tu w tempie 4,6 proc. rocznie, zostały już tylko wspomnienia. Portugalczycy niespiesznie wyrabiają normę w swoich państwowych (na ogół) przedsiębiorstwach, a po pracy popijają Maderę. Kiedyś był to postkolonialny kraj rolniczy. Dziś jest przemysłowy, choć ciąży mu uzależnienie od przemysłu metalowego, tekstylnego, obuwniczego. A także tego, z którego tradycyjnie słynie na świecie ? winiarskiego, na czele z królewską Maderą o unikalnym smaku.

Na tym sielankowym obrazie jest jednak rysa. Wysoki dług publiczny i deficyt budżetowy niepokoją międzynarodowe organizacje, przede wszystkim MFW i EBC. Kryzysu boi się także rząd w Lizbonie i robi wiele, by oddalić go od granic kraju. Zeszłoroczny,  bardzo restrykcyjny projekt budżetu na 2011 r., zakładający spadek konsumpcji zarówno prywatnej, jak i wydatków państwa, wywołał w całym kraju burzę protestów. Portugalski minister finansów Vitor Gaspar ciął nie tylko wydatki na urzędy centralne, ale także podwyższył stawki na energię i gaz. Dofinansowując przedsiębiorstwa, zobowiązał się jednocześnie do redukcji deficytu przez wprowadzanie radykalnych reform, konsolidację finansów publicznych, systemu socjalnego oraz zwiększenie efektywności podatkowej. Cel ? obniżenie deficytu budżetu do 5,9 proc. PKB w 2011 r., do 4,5 proc. w 2012  r. i do 3 proc. w kolejnym.  Oszczędności mają uchronić kraj przed recesją.

Dopóki te decyzje pozostawały na papierze, społeczeństwo przyjmowało je względnie spokojnie. Ale ? co było szokiem ? rząd zaczął ten program realizować. Portugalczycy szybko zobaczyli, że nie ma żartów. Jeszcze w maju 2010 r. zamrożono pensje pracowników państwowych, podwyższono podatek VAT oraz zlikwidowano szereg ulg podatkowych. Bolesne cięcia dotykają nie tylko pracowników administracji państwowej (w tym agend rządowych), ale także terenowej, służby zdrowia, wojska  i emerytowanych policjantów. 

W ostatni weekend pracownicy budżetówki w sile kilkudziesięciu tysięcy wylegli na ulice Lizbony, żądając zaprzestania zwolnień w sferze budżetowej, sprzeciwiając się kolejnym cięciom płac planowanym na 2012 rok oraz podniesieniu VAT-u na artykuły nieżywnościowe z 13 do 23 proc.

Rząd Lizbonie mówi jednak 'nie' ? i może już pochwalić się pierwszymi efektami. W ciągu 12 miesięcy (od lipca 2010 do czerwca 2011 roku) deficyt budżetowy spadł o jedną czwartą.

Wnioski? Jacek Rostowski, polski minister finansów, zamiast bawić się w płodnego scenarzystę budżetowego, powinien skupić się na wariancie recesyjnym  i nie bać się reform. Jak je przeprowadzać? Pokazali to portugalscy towarzysze unijnej niedoli.