Co najmniej cztery osoby nie żyją, a blisko 50 uważa się za zaginione. To bilans zatonięcia w nocy z soboty na niedzielę u wybrzeży Sachalinu na Morzu Ochockim rosyjskiej platformy wiertniczej Kolskaja.
Transportowana przez lodołamacz Magadan i holownik Nieftiegaz-55 z okolic zachodniego wybrzeża Półwyspu Kamczackiego na Sachalin platforma ? jak podaje serwis Russia Today ? znalazła się w strefie silnego sztormu. Fale miały 6 m wysokości, a wiatr wiał z prędkością dochodzącą do 70 km na godzinę. W wyniku sztormu platforma wiertnicza przewróciła się i zatonęła. Na jej pokładzie było wtedy 67 osób. Podczas rozpoczętej od razu akcji ratunkowej 14 z nich udało się wyłowić z lodowatej wody. Ich stan uznano za stabilny, po czym rozbitków przetransportowano helikopterami do szpitali. Z wody wyłowiono również cztery ciała załogantów platformy. Pozostałe 49 osób uznano na razie za zaginione. Ich poszukiwaniem zajmowała się wczoraj ekipa ratownicza, w skład której wchodziły dwa statki, śmigłowiec i samolot IŁ-38. Na czas nocy akcję przerwano. Rankiem do ekipy mają dołączyć dwa śmigłowce MI-8 oraz samolot AN-74.
Szanse na to, że uda się jeszcze odnaleźć żywych rozbitków, są minimalne. W lodowatej wodzie człowiek nawet w specjalnym kombinezonie, jakie znajdowały się na platformie, jest w stanie przeżyć najwyżej sześć godzin.
Mimo że platforma znajduje się całkowicie pod wodą, jak zapewniają rosyjskie władze, nie ma ryzyka katastrofy ekologicznej. Na pokładzie było bowiem stosunkowo mało paliwa, a zbiorniki, w których się ono znajduje, nie uległy rozszczelnieniu.
Według wstępnych ocen, przyczyną katastrofy mogło być niezachowanie zasad bezpieczeństwa, jakich wymaga transport platformy wiertniczej w tak trudnych warunkach atmosferycznych. Ponadto, zgodnie z przepisami, na pokładzie holowanej platformy mogło być najwyżej 35 osób niezbędnych do jej obsługi, a nie pełna załoga. Być może właściciel Kolskiej chciał oszczędzić na transporcie załogantów na ląd.
Koszty próbowano najwyraźniej ściąć, wybierając trasę holowania platformy. Transport tego typu jednostki powinien się bowiem odbywać wzdłuż wybrzeży (co trwa dłużej i jest przez to droższe), a nie pełnym morzem.
Zarejestrowana w Murmańsku platforma Kolskaja miała 70 m długości i 80 m szerokości, była jedną z największych rosyjskich platform wiertniczych.
To kolejne rosyjska tragedia, w której utonęło dziesiątki ludzi. W połowie mijającego roku na Wołdze przewrócił się statek wycieczkowy Bułgaria. Zginęło wówczas 126 osób.
Szanse na to, że uda się jeszcze odnaleźć żywych rozbitków, są minimalne. W lodowatej wodzie człowiek nawet w specjalnym kombinezonie, jakie znajdowały się na platformie, jest w stanie przeżyć najwyżej sześć godzin.
Mimo że platforma znajduje się całkowicie pod wodą, jak zapewniają rosyjskie władze, nie ma ryzyka katastrofy ekologicznej. Na pokładzie było bowiem stosunkowo mało paliwa, a zbiorniki, w których się ono znajduje, nie uległy rozszczelnieniu.
Według wstępnych ocen, przyczyną katastrofy mogło być niezachowanie zasad bezpieczeństwa, jakich wymaga transport platformy wiertniczej w tak trudnych warunkach atmosferycznych. Ponadto, zgodnie z przepisami, na pokładzie holowanej platformy mogło być najwyżej 35 osób niezbędnych do jej obsługi, a nie pełna załoga. Być może właściciel Kolskiej chciał oszczędzić na transporcie załogantów na ląd.
Koszty próbowano najwyraźniej ściąć, wybierając trasę holowania platformy. Transport tego typu jednostki powinien się bowiem odbywać wzdłuż wybrzeży (co trwa dłużej i jest przez to droższe), a nie pełnym morzem.
Zarejestrowana w Murmańsku platforma Kolskaja miała 70 m długości i 80 m szerokości, była jedną z największych rosyjskich platform wiertniczych.
To kolejne rosyjska tragedia, w której utonęło dziesiątki ludzi. W połowie mijającego roku na Wołdze przewrócił się statek wycieczkowy Bułgaria. Zginęło wówczas 126 osób.