Dajcie więcej, to Polacy zaczną kupować. Niewielu chętnych na dopłaty do elektryków

Dajcie więcej, to Polacy zaczną kupować. Niewielu chętnych na dopłaty do elektryków

Samochody elektryczne
Samochody elektryczne Źródło: Volkswagen
Spektakularną klęską skończyły się pierwsze programy dopłat do samochodów elektrycznych. Zainteresowanie było śladowe. Eksperci nie mają wątpliwości: dopłaty trzeba zwiększyć.

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej poinformował, że we wszystkich trzech programach o dopłaty do elektryków złożono 344 wnioski na 11,2 mln zł, podczas gdy do rozdania było 150 mln zł. To mniej niż 10 proc. chętnych na pieniądze.

Nabór zakończył się 31 lipca 2020 roku. W programie „Zielony samochód” (elektryczny samochód osobowy dla osób fizycznych) złożono 262 wnioski na kwotę dofinansowania 4 mln 586 tys. 138 zł. W programie „eVan” (elektryczny samochód dostawczy dla firm) złożono 81 wniosków na kwotę dofinansowania 6 mln 614 tys. 296 zł. W pilotażowym programie „Koliber” (elektryczny samochód przeznaczony na taxi) złożono 1 (słownie: jeden) wniosek na kwotę dofinansowania 25 tys. zł.

Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych mówi, że nabór nie zaskoczył jego członków. Eksperci od elektromobilności uważali i uważają, że dofinansowanie jest za małe, nie odpowiada potrzebom rynku i nie zaspokaja potrzeb konsumentów, wyniki były więc do przewidzenia.

PSPA wylicza, że w ramach programu „Zielony Samochód” zarezerwowano 12,2 proc. zakładanego budżetu, w ramach programu „eVan” 9,4 proc. a w ramach programu „Koliber” jedynie 0,1 proc.

Liczba dotowanych elektryków ze środków „Zielonego Samochodu” wyniesie maksymalnie 262, ze środków „eVana” 94 elektryczne dostawczaki, a ze środków „Kolibra” 1 pojazd.

Jak czytamy na stronach Bankier.pl eksperci PSPA twierdzą, że bez podwyższenia kwot dofinansowania samochodów elektrycznych nie ma co myśleć o tym, żeby program dopłat zaczął cieszyć się większą popularnością.

Czytaj też:
Nie chcemy pieniędzy od państwa czy elektryków? Porażka programu dopłat