Ślub i wesele to dwie różne sprawy, mogłoby się wydawać. Nie w Polsce. Utożsamiamy obie uroczystości, jedną formalną, a drugą zdecydowanie nie. I traktujemy sprawę jasno: nie ma ślubu, nie będzie wesela.
O sprawie pisze „Gazeta Wyborcza” we wtorkowym wydaniu. Periodyk omawia analizę prof. Piotra Szukalskiego, kierownika Katedry Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej na Uniwersytecie Łódzkim. Z kolei profesor dokonał analizy na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego za pierwsze półrocze 2020 roku i pierwsze półrocze 2019 roku (dla porównania danych).
Liczba zawieranych w Polsce małżeństw spadła o 20 proc. w marcu (rok do roku). Zaś w kwietniu – miesiącu całkowitego niemal lockdownu (zamknięcia w domach) – na ślub zdecydowało się 7 tys. osób (zawarto 3,5 tys. małżeństw). Tymczasem w kwietniu 2019 roku ślub wzięło 18 tys. osób (9 tys. małżeństw).
Jeśli chodzi o maj 2020 roku również było źle: 4 tys. małżeństw wobec 15,7 w maju 2019 roku. Dopiero czerwiec przyniósł nieco optymizmu imprezowego. Zezwolono na wesela, co natychmiast przełożyło się na zawierane małżeństwa. Było ich już 15 tys. w porównaniu do 26,5 tys. z czerwcu 2019 roku.
– Zawierano głównie małżeństwa cywilne, w tym powtórne, bo w ich przypadku słabsze jest przywiązanie do uroczystości – jak powiedział gazecie prof. Piotr Szukalski.
Co ciekawe, w okresie lockdownu spadła też liczba rozwodów, ale to w związku z ograniczonym funkcjonowaniem sądów. W omawianym okresie (I półrocze 2020 w porównaniu do I półrocza 2019 roku) liczba rozwodów spadła o 31,6 proc.
Czytaj też:
Od soboty nowe obostrzenia. Sprawdź, gdzie trzeba nosić maseczkę