W konsekwencji wiosennego lockdownu, w ciągu niespełna 3 miesięcy branża hair&beauty straciła ponad 7 miliardów złotych – wynika z danych Versum, organizatora ogólnopolskiej akcji #ChceDoSalonu. Ponowne zamknięcie salonów fryzjerskich i kosmetycznych, będzie oznaczało utratę ponad 127 milionów złotych przychodu każdego dnia.
Mimo braku twardych danych, wskazujących na transmisję wirusa w salonach urody, rząd może przesądzić o ich kolejnym zamknięciu i tym samym bankructwie branży.
Reżim sanitarny jest. Nie ma powodu, by zamykać
– Mówimy głosem ponad 130 tysięcy salonów urody w Polsce i ich klientów. Fryzjerzy i kosmetyczki pracują według ścisłego reżimu sanitarnego, wyznaczonego przez Ministerstwo Rozwoju i Główny Inspektorat Sanitarny. Wytyczne działały przez blisko pół roku. Rząd nie może teraz wycofać się z tych obostrzeń i uznać ich za niewystarczające. Dla setek tysięcy ludzi będzie to oznaczać utratę pracy i bankructwo – podkreśla Sebastian Maśka, jeden z inicjatorów ogólnopolskiej akcji #ChceDoSalonu, która domagała się otwarcia salonów podczas pierwszego lockdown
Fakt, że działalność gospodarcza nie jest źródłem ognisk pandemicznych, podkreślają także przedstawiciele Polskiej Rady Biznesu. A po wiosennym lockdownie krytycznie do zamknięcia salonów odnoszą się też sami Polacy. Ponad połowa z nas uważa to za zbyteczne działanie rządu. Popiera je tylko co piąty ankietowany, jak wynika z badania przeprowadzonego przez Instytut Badawczy Panel Ariadna na reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków. Jednocześnie dwie trzecie z nas (66 proc.) potwierdza, że salony przestrzegają zasad bezpieczeństwa związanych z epidemią koronawirusa.
Jak się okazuje, wizyta u fryzjera czy kosmetyczki to jedna z pierwszych potrzeb Polaków. Dla blisko 60 proc. rodaków to zamknięte salony urody były największym wyzwaniem pierwszego lockdownu.
Nie tylko fryzjerzy i kosmetyczki
Ewentualne zamknięcie salonów to problem nie tylko fryzjerów i kosmetyczek, ale także setek salonów masażu, SPA, medycyny estetycznej, odnowy biologicznej, tatuażu i wielu innych. Ponowny lockdown to nagły odpływ pieniędzy nie tylko z kieszeni ich właścicieli i pracowników, ale również z budżetu państwa. – Mówimy o kolejnych miliardach złotych, które przestaną zasilać państwową kasę, jeśli rząd zamknie branżę hair&beauty. Gospodarka nie udźwignie drugiego lockdownu, a bez działającej gospodarki nie da się ratować ani zdrowia, ani życia Polaków – komentuje Anna Potocka-Domin, wiceprezes Business Centre Club, dyrektor Instytutu Interwencji Gospodarczych BCC.
Czytaj też:
Co czwartej firmie wystarczy sił na trzy miesiące lockdownu