Mamy pandemię, skutkującą większą liczbą zgonów, „Rzeczpospolita” przyjrzała się więc zyskom branży funeralnej. Okazuje się, że wyceniana na 2,5 miliarda złotych branża nie zalicza obecnego okresu do czasu prosperity.
Periodyk cytuje Witolda Skrzydlewskiego, właściciela jednej z największych firm pogrzebowych w Polsce, który mówi bez ogródek, że „każdy w naszej branży chciałby wrócić do sytuacji sprzed pandemii”.
Pogrzeby skromniejsze, a ceny wzrosły
Dlaczego tak się dzieje? Chociaż zgonów jest faktycznie więcej, a przedsiębiorstwa pogrzebowe mają nawet od początku października zatory, to rentowność spadła, ponieważ wzrosły ceny dezynfekcji, a ceny niezbędnego sprzętu (chociażby rękawiczek) poszybowały jak nigdy dotąd. Firmy pogrzebowe wydają nawet 4-krotnie więcej na środki dezynfekujące i niezbędne artykuły.
Koszty firm wzrosły, a tymczasem wydatki na pochówki utrzymują się na tym samym poziomie, co przed pandemią. Robert Czyżak, prezes Polskiej Izby Branży Pogrzebowej i właściciel domu pogrzebowego Apokalipsa, mówi „Rzeczpospolitej”, że same pogrzeby w tym czasie, w tym przede wszystkim chorych zmarłych na COVID-19, są zdecydowanie skromniejsze.
Eksport wzrósł, ale tylko na chwilę
Bliscy wybierają tańsze trumny, mniejsze wieńce i nie ubierają zmarłych do trumien tak kosztownie, jak to było wcześniej. Koszt średni pochówku (bez grobu) wynosił 3,9 tys. zł, teraz wynosi 2,8 tys. zł. Rzadko wydatki na pogrzeby przekraczają zasiłek z ZUS-u (4 tys. zł.), a bywało to regułą przed pandemią.
Na większe zyski, po krótkotrwałym wzroście, nie mogą też liczyć więksi i mniejsi producenci trumien. Boom wiosenny (10 proc. wzrost) właściwie się skończył, a eksport ustabilizował się. Stabilizacji zresztą, a nie wzrostów i spadków, oczekuje cała branża, podsumowuje gazeta.