Jak wiadomo hotele są formalnie zamknięte (i najpewniej ma to zostać przedłużone). Wyjątek zrobiono dla wyjazdów służbowych i wyjazdowych imprez dla sportowców. Media od pewnego czasu donoszą, że przyparci do muru hotelarze wykorzystują te furtki do meldowania nie tylko podróżujących służbowo i sportowców, ale także rodzin z dziećmi, rodzin, pojedynczych turystów i młodzieży.
Ferie miały być pełne „podróży służbowych” i „obozów sportowych”
Nadchodzące ferie zapewne zintensyfikują te praktyki. Z jednej strony ferie dla wszystkich województw będą trwały w jednym czasie (4-17 stycznia). Z drugiej stoki narciarskie są i pozostaną otwarte. Będziemy mieć więc do czynienia z paradoksem. Meldować się nie będzie można, na zimowisko lub na narty. Z drugiej, hotelarze nie ukrywają, że zamierzają przyjmować gości, wykorzystując wspomniane kruczki („podróż służbowa” lub „obóz sportowy”).
Rząd rozważa nowe obostrzenia?
Media zaczęły więc donosić, powołując się na nieoficjalne informacje, że rząd zamierza „przykręcić śrubę” i zakazać także podróży służbowych i obozów sportowych, żeby nie doprowadzić do kolejnego wzrostu zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2, wywołującym śmiertelną chorobę COVID-19.
Na te medialne doniesienia zareagowała przyparta do muru branża hotelarska (wszystkie dane wskazują, że jest na skraju ekonomicznej wytrzymałości). W wywiadzie dla Money.pl Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarzy, powiedział wprost: - Będziemy składać pozwy o rekompensaty.
„Chcą nas zagłodzić”
Dalej przedstawiciel branży wypowiada się jeszcze ostrzej: – Polski rząd (…) skazuje hotelarzy na falę upadłości, restrukturyzacji oraz samobójstw. (…) Obcy kapitał za chwilę przejmie za bezcen dziedzictwo polskich hotelarzy stworzone w trudach po 1989 roku – mówi Łuczyński w rozmowie z Money.pl.
Czytaj też:
Tragedia we Wrześni. Biznesmen, muzyk i społecznik miał popełnić samobójstwo przez lockdown