Wściekłe i puste Zakopane. Zimowa stolica Polski w przededniu buntu

Wściekłe i puste Zakopane. Zimowa stolica Polski w przededniu buntu

Zakopane w weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich
Zakopane w weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich Źródło: WPROST.pl
Weekend zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich jest każdego roku szczytem sezonu w Zakopanem. Do miasta ściągają dziesiątki tysięcy turystów. Tym razem tak nie jest. Miasto jest puste, a jego mieszkańcy wściekli.

Trudno powiedzieć, czy Polaków do Zakopanego w weekend Pucharu Świata ściąga miłość do gór, do skoków, czy do nieskrępowanej zabawy. Jednak to właśnie te dni są tradycyjnie okresem żniw dla sprzedawców góralskich serków i „małpek” w Żabkach, hotelarzy i wszystkich, którzy utrzymują się z turystów. Także dla tych po drodze do Wielkiej Krokwi, sprzedawców szalików i piszczałek.

Pandemiczne Zakopane

Zawody w 2021 są inne niż wszystkie poprzednie. Wpisują się w obraz, który zna cała Polska i z którego powodu cierpi solidarnie. Pozamykane hotele, knajpy sprzedające tylko na wynos, odwołane zgromadzenia publiczne, w tym możliwość kibicowania skoczkom. Takie Zakopanego nie pamięta chyba nikt.

W sobotę, gdy odbywał się konkurs drużynowy, zatłoczone zwykle ulice Czecha i Piłsudskiego, w poprzednich latach niemiłosiernie głośne i mocno chwiejące się (także z powodu procentowych „rozgrzewaczy”), były puste. Najwięcej było na nich policyjnych patroli i blokad, które zresztą dały umiarkowany efekt. Kibice i tak przyszli.

Nie było ich oczywiście wielu, ledwie parę setek, ale pokazywali, jak bardzo mają dość tego, co się dzieje. Niech każdy oceni ich zachowanie we własnym sumieniu, czy była to skrajna nieodpowiedzialność, czy naturalna reakcja na pandemiczną katastrofę. Dość, że przyszli i nic sobie nie robili z policyjnych ostrzeżeń i emitowanych przez głośnik nawoływań do rozejścia się. Posypały się mandaty i kary administracyjne (z danych zakopiańskiej policji wynika, że wylegitymowano 281 osób, ukarano 71).

Smutne kibicowanie z hałasem z playbacku

Sam konkurs sobotni (drużynowy), po raz pierwszy bez publiczności, z nielicznymi dziennikarzami i organizatorami, wyglądał jak cały poprzedni chory rok. Naprawdę trudno znaleźć w Polsce miejsce, w którym miłość do sportu i sportowców byłaby tak wspaniale manifestowana, jak w Zakopanem, podczas Pucharu Świata.

Teraz było pusto, szybko, tak okropnie technicznie i bez emocji, jak to tylko możliwe. Kiedy na chwilę popsuł się dźwięk i zamilkła muzyka oraz komentarz prowadzących, miało się wrażenie, jakby sportowcy mieli trening. Było cicho, padał gęsty śnieg, a o paranoi przypominały powtykane w śnieg flagi z nazwami polskich miast i miasteczek, zwykle trzymane przez kibiców.

Miasto bez tłumów

To nie tak, że Zakopane jest puste. Przez całą sobotę Krupówkami przechadzali się turyści. Polaków naprawdę trudno zatrzymać i jeśli nie ma pełnego lockdownu, będą spacerować, spotykać się i bawić. Ale dla każdego, kto zna Zakopane zimą, jest jasne, że miasto jest w rzeczywistości martwe. Tak, wszystkie sklepy były w sobotę otwarte. Ale klientów było w nich jak na lekarstwo. Tak, górale zapraszali na kuligi. Ale gości mieli kilkakrotnie mniej.

Na Krupówkach nikt nie musi głodować, bo restauracje sprzedają z okienek i na wynos. Ale urokiem Zakopanego są właśnie te knajpiane nasiadówki i biesiady, także, z może przede wszystkim, zakrapiane. A one zostały zakazane do odwołania. Nie ma ich, więc nie ma klimatu. Jest kilka miejsc na zewnątrz, ogrzewanych gazem. Można przycupnąć, coś wypić, zjeść. Ale przy minus 8-10 stopniach długo tak imprezować się nie da. W sobotę w nocy Krupówki, tętniące zwykle życiem całą noc, były już puste.

„Daj pan spokój”

Zimowa stolica Polski cierpi finansowo. Zakopiański handel to śladowa część tego, co było w zeszłym roku. Właściwie wszyscy pytani sprzedawcy machali tylko rękami. „O czym tu mówić, daj pan spokój” – było najczęstszą odpowiedzią na otwierające rozmowę pytanie. A potem, w zależności od humoru, następował wysyp mniej lub bardziej agresywnych pretensji do rządu. Nikt z pytanych zakopiańczyków, pracowników knajpek i sklepów, nie obwiniał wirusa. Nikt nie podszedł ze zrozumieniem do obostrzeń, zakazu działalności hoteli i pensjonatów oraz organizacji zawodów Pucharu Świata bez publiczności.

Miałem wrażenie, że rozmawiam z jedną osobą, a nie kilkoma. „Tak, maseczki trzeba nosić, tak, trzeba zachowywać dystans, ale nie, nie wolno skazywać ludzi na bankructwo, zakazując im robienia interesów” – brzmiała uśredniona odpowiedź.

Bunt wisi na włosku

Czy górale się zbuntują i 18 stycznia otworzą hotele, restauracje i inne zamknięte przybytki? Wszystko wskazuje na to, że tak, na dodatek nie tylko oni. Wściekłość, przynajmniej ta, którą widziałem w Zakopanem, jest ogromna. A to oznacza, że buntownicze inicjatywy mogą liczyć na poparcie. Możemy się spodziewać lawiny kontroli, mandatów, kłótni prowadzących biznesy z urzędnikami i policjantami, złej krwi i złych emocji. Pytanie tylko, czy zepsuł je COVID-19, czy, jak wierzą górale z Zakopanego, rząd swoimi decyzjami o surowych ograniczeniach.

Czytaj też:
#OtwieraMy – przedsiębiorcy się buntują i otwierają biznesy. Jest reakcja Michała Dworczyka

Galeria:
Zakopane w weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich