W obszernym artykule serwis podaje przyczyny wzrostu rynkowych cen prądu. Przypomnijmy, że jego wartość za megawatogodzinę przebiła 300 zł i jest niemal dwukrotnie wyższa niż w 2019 roku. Głównym powodem podwyżek jest spekulacja na rynku praw do emisji CO2. Polskie elektrownie muszą dokupować uprawnienia, których cena rośnie, ponieważ darmowe uprawnienia zostały zlikwidowane przez Komisję Europejską, a nowe kupuje się na wolnym rynku, na giełdzie European Energy Exchange w Lipsku.
Pełzający wzrost cen
Do tego dochodzi fakt, że CO2 jest traktowany jako instrument finansowy. Handel uprawnieniami przypomina więc handel akcjami. Także fundusze inwestycyjne zaangażowały się weń, windując ceny.
Chociaż nie ma to bezpośredniego przełożenia na ceny energii dla gospodarstw domowych (te ustala Urząd Regulacji Energetyki, obecnie płacimy o 9,5 proc. więcej niż rok temu), to za energię więcej płacą korzystające z niej instytucje, a podwyżki doliczają do cen wytwarzanych artykułów, za które płacą już konsumenci.
Cena energii dla gospodarstw domowych do końca 2021 roku już się nie zwiększy (ustalił ją URE), ale jak przewidują analitycy, w 2022 roku znów wzrośnie, o 10 proc. co najmniej.
Business Insider Polska cytuje Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa Instytutu Energetyki Odnawialnej: – Wyniki analiz prowadzą do wniosku, że w najbliższych latach będzie miał miejsce trwały, znaczący wzrost cen energii elektrycznej. Wynika to przede wszystkim z braku wcześniejszych inwestycji w nowoczesne, niskoemisyjne źródła energii w poprzednich latach i wydłużonych procesów inwestycyjnych w energetyce.
Ceny będą rosły jeszcze długo. Stabilizacja w następnym pokoleniu
Według niego koszty energii będą rosły (w 2020 roku 9,5 proc. w 2021 roku 11 proc. a w 2022 roku 4 proc. licząc rok do roku), a stabilizacja nie nadejdzie w 2025 roku, jak wynika z zapewnień zawartych w PEP, a dopiero od 2035 roku, ponieważ zbudowane zostaną elektrownie nisko- i zeroemisyjne, w tym jądrowe. „Niestety nie ma żadnych argumentów za tym, że od 2025 ceny energii spadną, a po 2035 jeszcze bardziej”, mówi Grzegorz Wiśniewski.
Najbardziej kłopotliwe dla odbiorców lata, według analityków, przypadną w okresie 2025-2030. Wówczas energii będzie brakować, ze względu na brak inwestycji w OZE. Później sytuacja się zmieni, ale ceny początkowo i tak nie spadną, ponieważ inwestycje będą musiały się zwrócić. Z szacunków Instytutu Jagiellońskiego wynika, że zmiana sposobu produkowania prądu w Polsce (transformacja energetyczna) obniży ceny o 5 proc. w 2030 roku i 26 proc. w 2050 roku.
Czytaj też:
Inflacja nieco w dół. Najbardziej drożeje użytkowanie domu i prąd