Jeśli niejasności wokół Krajowego Planu Odbudowy zostaną wyjaśnione i Komisja Europejska uruchomi wypłaty, trafi do nas ok. 36 mld euro, z czego 24 mld euro stanowią dotacje, a 12 mld euro to pożyczki. Do tego pieniądze z siedmioletnich budżetów (obecny obejmuje lata 2021–2027) plus Fundusz Sprawiedliwej Transformacji to kolejne 76 mld euro. Razem daje to ponad 510 mld zł (bez transferów w ramach polityki rolnej) na siedem lat, czyli przy kursie 4,5 zł średnio ponad 70 mld zł rocznie.
Cud polskiej gospodarki nie potrzebuje wsparcia?
To do takich kwot aluzję zrobił prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński, który powiedział, że Polska przeżywa „cud gospodarczy”, którego mogą nam pozazdrościć inne państwa, a sytuacja jest tak korzystna, że pieniądze z UE nie są dla nas żadnym wyznacznikiem powodzenia. Wtórował mu europoseł stwierdził Zbigniew Kuźmiuk z PiS, który w Polskim Radiu powiedział, że Polska zgodziła się na Fundusz Odbudowy „nie dlatego, że te pieniądze były nam bardzo potrzebne, bo jak widać doskonale dajemy sobie radę bez pieniędzy unijnych”.
W wywiadzie wyjaśniał, że Polska zdecydowała się sięgnąć po unijne pieniądze na odbudowę gospodarki po koronawirusie ze względów, można powiedzieć, altruistycznych.
- Uznaliśmy, że kraje Europy Zachodniej nie poradzą sobie bez tych pieniędzy, a wtedy ucierpiałaby także polska gospodarka. Funkcjonujemy w ramach wspólnego rynku i znaczna część polskiego eksportu jest lokowana na rynkach Europy Zachodniej, więc gdyby tam doszło do krachu, to rykoszetem uderzyłoby to w naszą gospodarkę. Dlatego zdecydowaliśmy się ten plan poprzeć – perorował.
Wciąż trzeba stymulować rozwój
Ekonomiści nie związani z partią rządzącą łapią się za głowę słysząc takie wywody. Prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że te pieniądze są naszemu krajowi „dramatycznie potrzebne, by odbudować poziom inwestycji, których stopa jest najniższa od 30 lat”. W przeciwnym razie za dwa–trzy lata będziemy mieli strukturę gospodarki, opartą o konsumpcję, zaś w dłuższym okresie będziemy rozwijać się wolnej, spadniemy też na sam dół tabeli pod względem zamożności w UE.
Jakub Sawulski, główny ekonomista Polskiego Instytutu Ekonomicznego zauważył z kolei, że do tej pory z pomocą funduszy z UE naszemu krajowi udało się w dużej mierze nadrobić zaległości w zakresie podstawowej infrastruktury, np. drogowej, wodno-kanalizacyjnej czy ochrony środowiska – podkreśla. Lista potrzeb nadal jest jednak długa.
Co się dzieje z KPO?
Polska i Węgry nadal nie dostały zielonego światła dla swoich Krajowych Planów Odbudowy, czyli propozycji na wykorzystane pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Komisja Europejska zatwierdziła do tej pory 22 spośród 25 złożonych KPO. Powodem wstrzymania akceptacji dla dokumentu złożonego przez nasz kraj jest kształt wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Politycy Zjednoczonej Prawicy przekonują, że akceptacja polskiego KPO jest kwestią czasu, bo to formalność.
W rzeczywistości ten tydzień może przynieść pewne rozczarowanie dla polityków, którzy tonują nastroje. „Rzeczpospolita” przypomina, że w najbliższych dniach Mateusz Morawiecki nie uniknie rozmów z politykami z innych krajów UE, a wśród nich będą i tacy, którzy głośno mówią o tym, że należy wstrzymać wypłatę pieniędzy do czasu, kiedy nasz kraj zastosuje się do orzeczenia TSUE i zlikwiduje Izbę Dyscyplinarną. Czy temat będzie poruszony na szczycie Rady Europejskiej? Piszemy o tym w tekście poniżej.
Czytaj też:
Pieniądze dla Polski wstrzymane. Unijni dyplomaci: krajowy plan odbudowy pozostanie zawieszony