Agresja Rosji na Ukrainę i trwające tam od 24 lutego krwawe walki wprawiają większość społeczeństw krajów demokratycznego Zachodu w osłupienie i oburzenie. Pojawia się pytanie, jak pokojowe organizacje międzynarodowe mogły w ogóle do takiej tragedii dopuścić. Krytykowani są w związku z tym także przywódcy światowi. Zdumieniu towarzyszy totalne potępienie agresora, a zarazem jednoczenie sił i środków na rzecz pomocy, liczącej 44 miliony mieszkańców Ukrainie.
W wojnie tej giną nie tylko żołnierze, lecz także osoby cywilne, w tym i dzieci. Zmusza to mieszkańców Ukrainy do przesiedlania się zarówno wewnątrz kraju jak i ucieczek zagranicę. Liczba przesiedleń wewnętrznych przekroczyła już 7 mln i wciąż rośnie. Rośnie też rzesza imigrantów-uchodźców wojennych, wśród których dominują kobiety i dzieci. Już obecnie ich liczba sięga 5 mln, z czego ponad 2,6 mln trafiło do Polski. Jest oczywiste, że jeśli działania wojenne będą się przeciągać, to statystyki te będą rosły.
Eksperci z ośrodków krajowych i zagranicznych, m.in. z Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej, a także czołowe czasopisma, w tym "The Economist" i "Finacial Times", wciąż dostarczają nowych, coraz bardziej przerażających danych o zniszczeniach wojennych. Są to na razie wstępne szacunki, bo wojenna destrukcja nieustannie narasta. Z tych i innych źródeł wynika, że sama tylko wartość zniszczonych mieszkań sięga 29 mld dolarów. Ukraiński rząd szacuje, że koszty związane ze zniszczeniem infrastruktury i przemysłu sięgają 119 mld dolarów. W dodatku 30 proc. ukraińskich przedsiębiorstw całkowicie zatrzymało produkcję, a 45 proc. istotnie ją zmniejszyło. Według szacunków Banku Światowego, PKB Ukrainy zmniejszy się w bieżącym roku aż o 45 proc.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.