Główny Urząd Statystyczny podał 15 lipca, że inflacja za czerwiec wyniosła nie 15,6, jak zakładał szybki szacunek z początku miesiąca, a 15,5 proc. Mimo wszystko jest to inflacja niewidziana w Polsce początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, która bardzo mocno uderza w obywateli.
Były premier Jan Krzysztof Bielecki, ma jednak wątpliwości, czy narracja rządu o tym, że drożyznę powodują niemal wyłącznie działania Władimira Putina, jest do obronienia. – Rząd twierdzi, że jedyną przyczyną inflacji jest Putin. Jeśli tak jest, to ja bym w ogóle nie ruszał stóp procentowych, bo one są podnoszone, gdy są przesłanki wewnętrzne – powiedział w Faktach po Faktach na antenie TVN24. – Okazało się, że stare reguły ekonomii działają i swobodne, artystyczne drukowanie pieniędzy i szeroka redystrybucja powodują presję inflacyjną. My teraz odkrywamy takie elementarne prawdy – dodał były premier, wskazując, że przyczyn można szukać także w procesach wewnętrznych.
Kredyty ze zmiennym oprocentowaniem
Były premier, który był także prezesem banku PKO BP, przyznał, że sytuacja z kredytami na zmienne oprocentowanie, przypomina mu trochę niedawną sytuację frankowiczów. – Z kredytem na stopę zmienną jest teraz bardzo podobna sytuacja, co w przypadku kredytów frankowych. Kredytobiorca ma nagle dwukrotnie wyższe koszty. To jest koszmar. Jest za to wielu odpowiedzialnych, bo patrzono na bieżące koszty obsługi kredytu. Jest teraz wiele kwestii do poważnej dyskusji i korekty – powiedział Jan Krzysztof Bielecki.
Czytaj też:
Inflacja wymyka się spod kontroli. Przed EBC duże wyzwanie