Jeszcze przed rokiem nikt poza ekonomistami nie zwracał na nią uwagi. Dla większości z nas była jak yeti albo prawdomówny polityk – może i istnieją, ale nikt ich nigdy nie spotkał.
Na początku zeszłego roku dopiero wchodziła w bloki startowe, aby rozpocząć swój maraton, którego mety możemy prędko nie zobaczyć. Od miesięcy jest wszechobecna – widzimy ją codziennie przejeżdżając obok stacji benzynowej, czy idąc do sklepu spożywczego po ulubiony ser. Piekarze dostają palpitacji serca. widząc ją na rachunkach za gaz. Pod koniec wakacji jednak posunęła się za daleko i prawie... wygazowała nam piwo.
Czym właściwie jest inflacja?
Inflacja jest zjawiskiem wzrostu cen w całej gospodarce. Gospodarka wolnorynkowa charakteryzuje się zmiennością cen dóbr konsumpcyjnych – jedne rosną, a inne spadają. Z inflacją mamy do czynienia dopiero, kiedy drożeć zaczyna wszystko jednocześnie. Jest obliczana według skomplikowanych modeli ekonomicznych, badających wzrost cen produktów nabywanych przez gospodarstwa domowe.
Umiarkowany wzrost cen jest pozytywny dla rozwoju gospodarki. Przez niską inflację możemy rozumieć np. cel inflacyjny do jakiego obecnie dąży Rada Polityki Pieniężnej, czyli ok. 2,5 proc.
Wysoka inflacja jest zmorą każdego rządu – niejeden upadł pośrednio lub bezpośrednio z jej powodu. Taka sytuacja miała miejsce między innymi w Cesarstwie Rzymskim, gdzie ciągłe zmniejszanie ilości srebra w bitych monetach doprowadziło do hiperinflacji, a w efekcie do upadku tysiącletniego imperium.
Skutkiem inflacji jest spadek siły nabywczej pieniądza, co w praktyce oznacza, że obecnie w Polsce możemy za to samo 100 zł kupić średnio o 17,2 proc. mniej dóbr, niż we wrześniu rok wcześniej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.