Z pieniędzmi jest jak z seksem. Nie potrafimy o nich rozmawiać

Z pieniędzmi jest jak z seksem. Nie potrafimy o nich rozmawiać

Portfel, zdjęcie ilustracyjne
Portfel, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Pixabay / Chronomarchie
Temat pieniędzy jest dla wielu osób trudny, niewygodny, wręcz intymny. - Podobnie jak z seksem, musimy nauczyć się rozmawiać o niech w zdrowy sposób – mówi w rozmowie z Wprost psychoterapeutka Anna Prokop.

„A ile ty tam właściwie zarabiasz?” – to pytanie, które wiele osób usłyszy przy wigilijnym stole. Można je wrzucić do jednej kategorii z krępującymi pytaniami o rodzinę, dzieci czy partnerów.

Pieniądze są tematem krępującym, a własne zarobki często trzymamy w tajemnicy, nawet przed własną rodziną. Wstydzimy się tego, że zarabiamy dużo, i tego, że nasza pensja jest niewielka.

Nikt nie lubi bogatych

– Dlaczego pieniądze są tematem tabu? Nie da się odpowiedzieć na to pytanie, nie odnosząc się do ogólnej wizji tego, jak traktowane są pieniądze w polskim społeczeństwie. Pieniądze są w Polsce nacechowane bardzo pejoratywnie historycznie i społecznie – mówi w rozmowie z Wprost Anna Prokop, psychoterapeutka z Ogólnopolskiego Centrum Psychoterapii i Coachingu w Warszawie.

Od wieków duże pieniądze nie kojarzą się Polakom najlepiej. Głównie dlatego, że były atrybutem elit, wykorzystujących niższe warstwy społeczne. Osoby, które pieniędzy nie miały i na swoje utrzymanie musiały pracować, były przez szlachtę tratowane niemal jak niewolnicy.

– Przez lata w świadomość społeczną wryło się poczucie, że ten, kto miał pieniądze, był złym człowiekiem. Potęgowała to też nasza chrześcijańska kultura, w której wznosimy ubóstwo do rangi czegoś świętego.

Pieniądze nie najlepiej kojarzyły się także po II Wojnie Światowej. W okresie PRL, przynajmniej w teorii, dążono do równości majątkowej, a przedwojenne elity swój status finansowy straciły. Gotówka stała się za to atrybutem cinkciarzy i „cwaniaków”.

Ale choć posiadanie pieniędzy nie kojarzy się Polakom z niczym dobrym, to ich brak także jest uznawany za negatywną cechę. Bieda jest uznawana atrybut „nieudacznika”, „frajera”, osoby zależnej od innych.

– Ani nie można się przyznać do bogactwa, ani do biedy. Jest pewna pułapka w tym naszym historycznym, narodowym myśleniu. Sama nieraz, rozmawiając o pieniądzach, zastanawiam się, z której strony go ugryźć, żeby nie okazał się niebezpieczny. Jest to może nawet nie tyle temat tabu, ile nieprzegadany historycznie i społecznie problem – mówi Anna Prokop.