21-letni mieszkaniec Elbląga przeżył prawdziwy szok, gdy po wejściu na konto bankowe zorientował się, że założono na nim blokadę na 2 mln zł – to suma znacznie przekraczająca stan jego posiadania. „Pierwsza myśl – sprawdzam sygnaturę egzekucyjną i dzwonię do urzędu skarbowego. Okazało się, że zadłużenie nie jest moje, a US, który zablokował te środki znajduje się w Żarach – 500 km od miejsca, w którym mieszkam i żyję” – opisał całą sytuację w mediach społecznościowych mężczyzna, a sprawę następnie zrelacjonowała „Gazeta Wyborcza”.
Blokada na 2 mln zł. Wszyscy rozłożyli ręce
W US uzyskał potwierdzenie, że sprawa o tej sygnaturze dotyczy innej osoby. Urząd wystawiony jest na zupełnie inną osobę, a ja nawet nie widnieję w ich rejestrze. Choć urząd był świadom wartej 2 mln zł pomyłki, nic nie mógł zrobić, gdyż jak wyjaśnili urzędnicy: najpierw poszkodowany musiał złożyć oficjalne pismo z prośbą o wystawienie dokumentu, że dług nie należy do niego. Nic od ręki.
Mężczyzna udał się na policję, złożył zeznania, w których przedstawił się jako ofiarę błędu innych osób, ale usłyszał, że policja nic dla niego zrobić nie może. Sprawa została tez zgłoszona do banku.
W poniedziałek wieczorem dług zniknął z konta. To mógłby być koniec sprawy, ale pozostał ogromny niesmak. Mężczyzna ma żal do banku i urzędu skarbowego, że nikt go nie przeprosił, nie było próby kontaktu. Mężczyzna nie zamierza tak tego zostawić: chce walczyć o zadośćuczynienie za stres, którego doznał w wyniku czyjegoś błędu.
„Sprawdźcie swoje konta bankowe – może też macie miliony, o których nie wiecie – napisał na Fb. – Nie wiem, przed czym tutaj was przestrzec. Przed bankiem, urzędem czy po prostu byciem Polakiem, bo mogą pomylić Was z innym? Nie wiem czego mogę się spodziewać – że będę musiał płacić czyjeś długi, iść do więzienia za czyjś dług publiczny?”.
Czytaj też:
Nowy trend odmieni rynek pracy. „To początek końca pracy zdalnej"Czytaj też:
W Krakowie może być drożej. Miasto chce pobierać opłatę klimatyczną