Francuski rząd potwierdził, że po kradzieży biżuterii o „nieocenionej wartości historycznej” z paryskiego Luwru nie będzie odszkodowania. Skradzione przedmioty nie były objęte prywatną polisą, ponieważ zbiory narodowych muzeów w ich stałych lokalizacjach podlegają zasadzie samoubezpieczenia państwa. Jak wyjaśniło Ministerstwo Kultury, to rozwiązanie wynika z bardzo wysokich kosztów komercyjnych polis przy niskiej liczbie roszczeń.
Włamanie do Luwru
Do włamania doszło w niedzielę. Sprawcy dostali się do gmachu, wykorzystując windę towarową, by dotrzeć na pierwsze piętro. Tam rozcięli gabloty i ukradli osiem klejnotów. Wśród nich była wysadzana diamentami brosza należąca do cesarzowej Eugénie, żony Napoleona III, a także naszyjniki i diademy. Złodzieje próbowali wynieść również koronę cesarzowej, jednak porzucili ją podczas ucieczki. Policja prowadzi postępowanie, by odzyskać skradzione dzieła.
Resort kultury podkreślił, że eksponaty o charakterze narodowym co do zasady nie są objęte komercyjnym ubezpieczeniem, gdy znajdują się w swoich typowych miejscach przechowywania. Cytowany przez „Le Parisien” rzecznik wskazał, że państwo pełni w takiej sytuacji rolę własnego ubezpieczyciela. Inaczej wygląda to przy transporcie lub wypożyczeniach – wówczas muzea wykupują polisy, a wartość ubezpieczeniowa takich obiektów „bardzo często przewyższa wartość nabycia dzieła”.
Opisany model różni się od standardów stosowanych przez prywatne instytucje. Galerie i fundacje, takie jak Fundacja Louisa Vuittona czy Kolekcja Pinault, korzystają zazwyczaj z komercyjnych polis ubezpieczeniowych. Tymczasem w przypadku Luwru, będącego muzeum narodowym, mechanizm samoubezpieczenia obowiązuje przy ekspozycji stałej i magazynowaniu.
Nie będzie odszkodowania
W praktyce oznacza to, że po kradzieży w Luwrze nie ma podmiotu komercyjnego, który wypłaciłby odszkodowanie. Priorytetem pozostaje zatem działania śledcze i odzyskanie przedmiotów o wyjątkowym znaczeniu dla dziedzictwa. Skala szkody jest trudna do wyrażenia w pieniądzu — w komunikatach władz podkreślono przede wszystkim unikatową wartość historyczną i kulturową skradzionych klejnotów. Informacje przytaczane przez media zwracają uwagę na krótki czas działania sprawców oraz ich metodę dotarcia do ekspozycji poprzez zaplecze techniczne, co ułatwiło szybkie sforsowanie zabezpieczeń gablot.
Zgodnie z przyjętą polityką ochrony zbiorów państwo przejmuje ciężar ryzyka, gdy eksponaty pozostają w stałych lokalizacjach muzeów narodowych. Odszkodowania wypłacane z polis pojawiają się dopiero wtedy, gdy dzieła są przemieszczane lub wypożyczane. W tym przypadku, po włamaniu do Luwru, nie przewidziano rekompensaty finansowej, a kluczowe jest zakończenie śledztwa powodzeniem i powrót skradzionych obiektów do kolekcji.
Czytaj też:
Zuchwała kradzież w Luwrze. Odnaleziono 1 z 23 eksponatów, ale to słodko-gorzkie wieściCzytaj też:
Tajemnica Całunu Turyńskiego rozwiązana. Naukowiec znalazł „ukrytą twarz”