Szkoła konkurencji

Szkoła konkurencji

Dodano:   /  Zmieniono: 
To, że większość płacących za studia, to osoby niezamożne, pokazuje jaką fikcją jest w Polsce „bezpłatna edukacja”.
Nic dziwnego, że pomysł płacenia za studia nie mógł do tej pory zostać przegłosowany w Sejmie. Wbrew pozorom, nie jest to miejsce reprezentatywne dla społeczeństwa i dzieci posłów (znacznie zamożniejszych niż reszta społeczeństwa), w większości korzystają z bezpłatnych studiów państwowych. Trudno im się dziwić, że nie chciały z tego zrezygnować.

Jednak politycy zauważyli, że pod pretekstem reformowania szkolnictwa będzie można po raz kolejny sięgnąć do kieszeni obywateli, którzy raz będą płacić za studia za pośrednictwem podatków i po raz drugi - bezpośrednio w kasie uczelni. Jak w takim razie ten problem należałoby rozwiązać? Otóż bonami edukacyjnymi.

Każdy niezamożny Polak, który miałby ochotę pójść na studia, powinien otrzymać bon, który po przekazaniu władzom uczelni, którą wybrał (przy czym, powinna istnieć możliwość realizacji tych bonów także w prywatnych szkołach wyższych) skutkowałby przelaniem z budżetu na konto szkoły równowartości czesnego. Osoby posiadające środki na opłacenie studiów, nie otrzymałyby dotacji.

Konkurencja o pieniądze studentów wyeliminuje z rynku słabe uczelnie, w szczególności państwowe, które obecnie mają uprzywilejowaną pozycję dzięki dotacjom budżetowym. Za jednym razem rozwiążemy problem niskiej jakości nauczania na polskich uczelniach oraz tego, że z podatków niezamożnych Polaków opłacane są studia dzieci bogatych rodziców.