Strata jak w banku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Societe Generale, drugi co do wielkości francuski bank jest tak samo wiarygodny, jak jego makler-oszust.
Prokuratura ujawniła, że giełda Euronext już w ubiegłym roku informowała o pozycjach zajmowanych przez Jerome Kerviela, maklera, który później naraził bank na straty 5 mld euro. I proszę uwierzyć, że bank nie zareagował. Nie stało się nic. Nie zaświeciło się żadne czerwone światełko. Po prostu, kontrakty warte dziesięć razy tyle (czyli około kilkudziesięciu miliardów euro) były w rękach człowieka, który w najlepszym czasie zarabiał 100 tysięcy euro rocznie. Sam Kerviel zapewniał, jego pozycje są hedgingowane.

Mijały miesiące, a w banku SocGen nie działo się nic. Trwał kryzys na rynku subprime, banki i fundusze próbowały oszacować swoje straty i rozpaczliwie poszukiwały gotówki. A Jerome Kerviel, w pojedynkę, nadal zajmował pozycje na kontraktach terminowych. Obracał miliardami. A bank, w międzyczasie, przyznał się do potężnych strat na rynku instrumentów pochodnych od kredytów hipotecznych. Szefowie banku spali spokojnie.

I dopiero tydzień temu odkryto to niecne oszustwo. SocGen, jak sam sobie przyznał, zadziałał profesjonalnie i natychmiast zlikwidował pozycje Kerviela. W rzeczywistości postąpiono skandalicznie. W poniedziałek rano SocGen rzucił na rynek tysiące kontraktów, które pociągnęły giełdy europejskie, w tym polską, na dno. Nikt nie poinformował FED, który obawiając się paniki drastycznie obniżył stopy procentowe, wyciągając giełdy ze spirali spadków.

Dziś winny jest wyłącznie Kerviel. Bank ma się dobrze. Nic, że większość jego szefów nie rozumie, w co inwestują jego maklerzy. Więcej, oni o tym nawet nie chcą wiedzieć. Siedzą sobie w fotelach i czekają końca roku, bo przecież wiadomo, że wtedy dostaną spory bonus.