"Gospodarka jest w trudnym okresie, ponieważ kryzys na światowych rynkach finansowych idzie w parze z bardzo wysokimi cenami ropy naftowej" - zaznaczył.
"Zbyt wielu bankierów na wysokich stanowiskach nie oceniło należycie skali ryzyka, na które się wystawili" - dodał minister, nawiązując do obrotu aktywami wspartymi przez dług hipoteczny.
Darling spodziewa się, że cena ropy utrzyma się na wysokim poziomie, zaś rynek mieszkaniowy w najbliższych miesiącach będzie pod oddolną presją.
Minister zaprzeczył zarazem, by Wielka Brytania była w recesji; wskazując na stosunkowo niską stopę bezrobocia (5,2 proc.) zapewnił, że gospodarka jest w dobrym położeniu, by stawić czoło spowolnieniu.
Darling ujawnił, że poinformował kolegów z rządu, że nie mają po co zwracać się do niego o dalsze środki na szkolnictwo, opiekę zdrowia, transport i obronę; stwierdził, że podatnik został "wyciśnięty do granic możliwości".
Oprócz rekordowo wysokiej inflacji (3,8 proc. w czerwcu), gospodarka brytyjska boryka się z wysokim deficytem budżetowym, który w pierwszym kwartale roku obrachunkowego (kwiecień-czerwiec) sięgnął 24,4 mld funtów. W ujęciu kwartalnym są to najgorsze dane od 1946 r.
Dług publiczny w proporcji do PKB zbliża się do progu 40 proc. (po czerwcu na poziomie 38,3 proc.), który obecny premier Gordon Brown, w okresie gdy sam był ministrem finansów uznał za nieprzekraczalny. Obecnie mówi się o jego poluzowaniu.
Spadają poziom nowych pożyczek hipotecznych i ceny nieruchomości. W szybkim tempie rosną rachunki za gaz i koszty utrzymania samochodu. Funt w stosunku do euro stracił w ciągu roku 20 proc.
pap, keb