Ultimatum ws. stoczni

Ultimatum ws. stoczni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Unijna komisarz ds. konkurencji Neeli Kroes postawiła polskiemu rządowi ultimatum: albo da odpowiedź, że akceptuje jej propozycję ratowania stoczni w Gdyni i Szczecinie, albo KE wyda negatywną decyzję o zwrocie pomocy publicznej. Resort skarbu zapowiada, że prześle odpowiedź do przyszłego poniedziałku.

Przekaz taki Kroes zawarła w wysłanym w poniedziałek wieczorem liście do polskiego rządu - powiedział jej rzecznik Jonathan Todd.

"Komisarz poprosiła, by w ciągu nadchodzących dni rząd potwierdził swoją zgodę" na rozwiązanie zaproponowane przez KE - powiedział Todd.

Wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik powiedział w Warszawie, że resort prześle odpowiedź do przyszłego poniedziałku.

"We wskazanym terminie - do 3 listopada - odniesiemy się do uwag i oczekiwań pani komisarz, które zostały sformułowane w liście" - zapewnił Gawlik.

"List podejmuje wiele kwestii. Myślę, że nasza odpowiedź musi być przemyślana i rozważna. Co do zasady resort skarbu napisał już pani komisarz, że podejmie wszelkie próby zmierzające do ratowania przemysłu stoczniowego i utrzymania działalności zakładów" - dodał.

KE uważa jednak, że dotąd polski rząd nie odpowiedział jasno, czy zgadza się na rozwiązanie, które polega na sprzedaży majątku trwałego, spłacie długów i likwidacji stoczni, co - jej zdaniem - daje szansę na zachowanie miejsc pracy w zakładach, jakie powstaną w ich miejsce.

KE grozi, że w przypadku braku zgody polskiego rządu, podejmie decyzję o zwrocie pomocy publicznej przyznanej stoczniom po wejściu Polski do UE w 2004 roku, co oznacza ich upadłość.

"Alternatywa jest taka, że KE podejmie negatywną decyzję" - powiedział Todd.

"Po debacie w Parlamencie Europejskim przesłaliśmy pismo do Komisji Europejskiej, że przystępujemy do planu ratowania przemysłu stoczniowego bez potrzeby likwidacji i upadłości" - przypomniał Gawlik.

"Akceptujemy pomysł ratowania przemysłu stoczniowego. Majątek zakładów musi być zagospodarowany w taki sposób, aby przemysł stoczniowy mógł istnieć i były w nim zachowane miejsca pracy" - dodał wiceminister.

KE argumentuje, że będzie o wiele lepiej, jeśli we współpracy z polskim rządem jednocześnie zapadną dwie decyzje: o zwrocie pomocy oraz o przekształceniach stoczni, wyodrębnieniu majątku trwałego i sprzedaniu go w drodze otwartych przetargów.

Pieniądze, które przyniosłaby ta operacja, pozwoliłyby na spłatę przynajmniej części zobowiązań stoczni. Dzięki temu tym balastem nie byłyby obciążone nowopowstałe, prywatne zakłady. Stoczniowcy - przekonuje KE - znaleźliby w nich pracę, nawet jeśli profil produkcji zostałby zmieniony.

Todd odmówił podania daty, kiedy może zapaść negatywna decyzja KE w sprawie Szczecina i Gdyni. PAP dowiedziała się ze źródeł w KE, że ma to nastąpić na początku przyszłego miesiąca - być może już na kolejnym posiedzeniu KE w środę, 5 listopada.

Komisarz Kroes powtarza, że ostateczne plany restrukturyzacyjne stoczni (dla Szczecina i połączony plan dla Gdyni i Gdańska) są nie do zaakceptowania przez KE. Nie zapewniają bowiem rentowności zakładów, choć przewidują redukcję zatrudnienia nawet o 40 proc. i dalszą pomoc publiczną.

Na razie negatywna decyzja nie grozi stoczni w Gdańsku, która jest w lepszej sytuacji, bowiem została już sprywatyzowana i otrzymała mniejszą pomoc z budżetu państwa. Komisarz Kroes domaga się jednak przesłania jak najszybciej osobnego planu restrukturyzacji dla tego zakładu.

Jeśli - jak twierdzi polski rząd - proponowana przez KE likwidacja stoczni wymaga zmian w polskim prawie, rząd powinien je bez zwłoki przeprowadzić - uważa komisarz Kroes.

Przeciwko propozycjom KE kolejny raz demonstrowali we wtorek w Brukseli stoczniowcy z Gdyni i Szczecina. Ich zdaniem nie gwarantują one zachowania miejsc pracy w zakładach.

ab, pap