Budżet płaci, SLD się śmieje

Budżet płaci, SLD się śmieje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent odmówił podpisania ustawy o emeryturach pomostowych. Swoją odmowę uzasadnił znanymi argumentami: naruszeniem praw nabytych oraz brakiem ścisłych kryteriów przyznania emerytur jednym i odmowy innym. Argumenty te słusznie punktują niedoróbki procesu legislacyjnego.
Prezydent użył jednak także jednego argumentu demagogicznego, twierdząc, że nikt na jego wecie nie straci, bo nikt nie utraci już przyznanych emerytur. Tyle tylko, że projekt nie przewidywał, że ktokolwiek z obecnych emerytów utraci świadczenie. Natomiast na wecie tracą ci, którzy od 1 stycznia mieliby prawo  do emerytur pomostowych, a – po wecie – przejść na taką emeryturę nie będą mogli. W tym momencie prezydenckie weto staje się szantażem, bo mówi: albo uchwalicie ustawę wedle projektu PiS (jeszcze przez rok wszyscy maja prawo do wcześniejszych emerytur na starych zasadach), albo niech do was mają pretensję ci, co stracą prawo do  wcześniejszych emerytur. Ulegnięcie temu szantażowi ma jednak pewną nieprzyjemną konsekwencję – dużo kosztuje, a koszt ten trzeba by ponieść w roku kryzysu gospodarczego i bardzo wątpliwej równowagi budżetowej.

Weto Prezydenta ma też jasną konsekwencję polityczna. Sprawia, że rozdającym karty i – de facto – rządzącym w Polsce staje się SLD. Partia, która równym krokiem zmierzała do politycznego grobu, a o której, wskutek decyzji prezydenta, będzie głośno i jej notowania – mam nadzieję, że nieznacznie - wzrosną.

I te dwa fakty słabo równoważą stwierdzenia prezydenta, że jest zatroskany sytuacją, iż mamy najmłodszych emerytów w świecie, i że ten chorobliwy stan należy zmienić.