Antypracowniczy pakiet antykryzysowy
Ekspert Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Andrzej Radzikowski uważa, że pracodawcy wykorzystują kryzys w rozmowach z pracownikami czy związkami zawodowymi. - Łatwo przychodzi im stwierdzenie, że jeżeli pracownicy nie zgodzą się np. na ograniczenie czasu pracy i w efekcie obniżkę pensji, to stracą zatrudnienie. Związki niewiele mogą w takiej sytuacji pomóc, chyba że organizując strajk, ale przecież nie o to chodziło przy przyjmowaniu pakietu antykryzysowego - powiedział Radzikowski.
Podkreślił, że "nawet jeżeli pracodawca przejrzy sobie plan urlopów i świadomie obniży pensję pracownikom na kilka miesięcy przed szczytem urlopowym, to nie będzie możliwości zaskarżenia jego decyzji np. do Państwowej Inspekcji Pracy".
- Jakakolwiek skarga na pracodawcę byłaby możliwe tylko wtedy, gdyby złamał on prawo. Jeśli będzie krzywdził pracowników, wykorzystując przepisy pakietu antykryzysowego, nic nie da się zrobić - wyjaśnił Radzikowski. Oczekuje on, że rząd zmieni przepisy dotyczące sprawy urlopów przy okazji najbliższej nowelizacji ustawy.
Ekspert NSZZ "Solidarność" Jerzy Langer jeszcze w trakcie prac parlamentarnych nad projektem ustawy o zapobieganiu skutkom kryzysu ekonomicznego podnosił problem możliwych obniżek pensji przed urlopami wypoczynkowymi. Nie wzięto ich jednak pod uwagę.
Fedak: pracownik nie musi iść na urlop
Jednak zdaniem minister pacy Jolanty Fedak przepisy ustawy o zwalczaniu skutków kryzysu ekonomicznego nie wymagają zmiany zapobiegającej ewentualnemu obniżaniu pensji pracowników na kilka miesięcy przed ich urlopem.
Minister pracy przyznała, że "osoba, która w związku z trudną sytuację finansową firmy będzie przez kilka miesięcy otrzymywała płacę minimalną, a potem pójdzie na urlop wypoczynkowy, może poczuć się skrzywdzona. Za miesięczny urlop dostanie bowiem tylko tyle, ile wynosi płaca minimalna".
Dodała, że ustawa o zapobieganiu skutkom kryzysu ekonomicznego na to pozwala. - Ale przecież nie ma przymusu pójścia na urlop. Gdy pensja była niższa, można z niego zrezygnować, a wziąć urlop dopiero wtedy, gdy wynagrodzenie wzrośnie - wyjaśniła Fedak.
Zaznaczyła, że pracownik, który wie, że jego pracodawca skorzystał z 12-miesięcznego okresu rozliczeniowego czasu pracy, powinien przeanalizować, kiedy wziąć urlop. - Pracownicy muszą sami analizować skutki swoich decyzji, a okresowo można przecież zarabiać mniej, niekoniecznie w związku z kryzysem, i też iść potem na planowany urlop, który będzie gorzej płatny - zauważyła pani minister.
"Związki zawodowe rozwiążą problem"Pracowników uspokaja ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich Henryk Michałowicz, który nie przypuszcza, by przedsiębiorcy najpierw obniżali pensje, a potem kierowali pracowników na urlop wypoczynkowy. Uważa, że pracowników powinny ochronić związki zawodowe.
- Zmniejszenie czasu pracy, a co za tym idzie pensji, musi być wynegocjowane z działającymi w zakładzie związkami zawodowymi, a gdy ich nie ma, z przedstawicielami pracowników. To związki powinny zadbać, by idąc na urlop pracownicy nie czuli się skrzywdzeni finansowo - powiedział Michałowicz.
Jego zdaniem możliwe jest np. zapisanie w protokole kończącym negocjacje, że przesuwanie urlopu przez pracodawcę będzie możliwe tylko w wyjątkowych okolicznościach, a do tego powinno być uzasadnione na piśmie. - Zresztą kodeks pracy i tak zabezpiecza pracowników przed zmianą terminu zaplanowanego urlopu. Jest to dopuszczalne naprawdę wyjątkowo - powiedział Michałowicz.
PAP, arb