O konieczności budowy własnej, narodowej platformy cyfrowej przez telewizję publiczną, mówiło się już za prezesury Jana Dworaka. W końcu po pięciu długich latach TVP wydała pieniądze podatników na uruchomienie (15 września br.) własnej platformy cyfrowej. Cóż jednak z tego, skoro były to słowa rzucane na wiatr. Obecnie nadawanie programów jest zakodowane, a plany ponownego uruchomienia platformy są zamrożone. A przecież bez niej istnienie TVP będzie stać pod znakiem zapytania.
Decyzja o zablokowaniu projektu platformy cyfrowej TVP, którego pierwsza bezpłatna część była dostępna tylko kilka tygodni, to nie tylko marnotrawstwo pieniędzy abonentów, ale również oszustwo widzów. Według badań TNS OBOP aż 83 proc. Polaków chce realizacji tego projektu – ci wszyscy ludzie mają więc prawo czuć się zlekceważeni przez władze TVP.
Platforma cyfrowa TVP nie tylko umożliwiłaby odbiór wysokiej jakości sygnału telewizyjnego w każdym zakątku Polski, bez konieczności ponoszenia dodatkowych opłat, ale również jest dla niej „być albo nie być". Jeśli TVP nie będzie miała własnej platformy, może stracić kontrolę nad cyfrową dystrybucją własnych kanałów. Do tego ten projekt jest szansą na nowe źródła dochodów, co było przecież jednym z założeń biznesowych w momencie jego uruchomienia. TVP miała w planach stworzenie płatnej części platformy, która miała przynosić stały zysk, dzięki któremu telewizja mogłaby wreszcie uniezależnić się od wpływów z abonamentu i reklam. W taki sposób postępują właśnie stacje komercyjne, które dobrze wiedzą, że taki projekt to czysty zysk. Zachowanie obecnych władz TVP budzi ogromne zdziwienie, bo zamiast pozwolić, aby Telewizja Publiczna rosła w siłę i pieniądze, działają na rzecz stworzenia idealnych warunków dla rozwoju stacji prywatnych. Rodzi to pytanie, czy TVP działa w ten sposób, by skorzystał na tym TVN czy Polsat?
Dziwi to tym bardziej, że wszystkie największe koszty platformy cyfrowej zostały już poniesione i projekt nie wymaga dalszych inwestycji, tak jak to wygląda w przypadku analogicznych projektów realizowanych przez komercyjne stacje. A TVP jakoś nie pali się do doprowadzenia projektu do końca. Telewizja nie musi dystrybuować dekoderów, bo telewidzowie kupują je na własną rękę, nie musi tworzyć własnego call center, bo wszystkie usługi miały być zamawiane przez telewidza przez np. Internet, a reklamy mogą w swoich kanałach emitować za darmo, dzięki czemu dotrą do prawie 100 proc. społeczeństwa. Ponadto miejsca na transponderach są wykupione od 2005 r., a cyfrowe programy są już w fazie realizacji. I jak tu się nie dziwić, że gotowy do uruchomienia projekt jest blokowany? Zwłaszcza, że dzięki uruchomieniu platformy TVP nie tylko ma szansę na znaczne zwiększenie przychodów, ale na oszczędności. Bezpłatna platforma cyfrowa TVP, wykorzystująca technologię „spot beam" i transmitująca wszystkie programy TVP (w tym kanały tematyczne), to koszt rzędu: 15 - 18 mln zł. Dla porównania, obecne koszty nadawania analogowego poprzez nadajniki naziemne tylko podstawowych kanałów TVP, a więc TVP 1, TVP 2 i TVP INFO, to kwota ponad 120 mln zł!
A może po prostu TVP w ten sposób postanowiło „obronić" nas przed cyfryzacją, w końcu dzięki organizacji przetargu na operatora cyfrowej telewizji naziemnej TVP wstrzymało także rozwój naziemnej cyfryzacji. Oczywiście szansa na to, aby do roku 2013 rozwiązać problem bezpłatnej dla widzów cyfryzacji za pomocą technologii naziemnej DVB-T są znikome. Zresztą z tego powodu te dwie technologie są łączone: naziemna i satelitarna. We wszystkich krajach Unii Europejskiej z wyjątkiem Węgier, Rumunii, Bulgarii i Polski, cyfryzacja telewizji jest realizowana równolegle na tych dwóch platformach technologicznych. Niestety u nas obie te części są wstrzymywane przez TVP. Jeżeli chodzi o projekt satelitarnej platformy cyfrowej, władze TVP zakodowały sygnał rzekomo z powodu niemożności transmitowania rozkodowanych programów z satelity, nie naruszając prawa. To oczywiście nieprawda. W przypadku technologii, którą dysponuje TVP tzw. „spot beam", satelitarna wiązka sygnału telewizyjnego skierowana jest na ściśle określoną część Europy, a mówiąc bardziej precyzyjnie na Polskę. Taką technologią dysponują w Europie tylko brytyjskie BBC i nasze TVP – szkoda tylko, że BBC wykorzystuje tę unikatową technologię w swojej satelitarnej platformie, a TVP jakoś nie chce. Warto by się zastanowić, czy na pewno Telewizja Publiczna powinna być motorem cyfryzacji w Polsce, bo najwyraźniej nie chce lub nie potrafi. Może rząd powinien powierzyć ten projekt np. firmie Emitel, która prawdopodobnie będzie odpowiedzialna za dużą część technicznej dystrybucji naziemnej telewizji cyfrowej? Jest pewnie jeszcze wiele możliwości na cyfryzację, która u nas nie wychodzi poza sferę dyskusji. A czas mija …
dr Tomasz Sommer, wiceprezes Instytutu Globalizacji*
* Instytut Globalizacji jest prywatnym instytutem spraw publicznych założonym w 2006 r. W 2009 r. placówka otrzymała wyróżnienie Gazety Finansowej dla najlepszego instytutu w Polsce oraz międzynarodową Nagrodę Wolności Templetona, przyznaną przez ATLAS Economic Foundation w Waszyngtonie.