Koniec zniżek
Moskwa i Mińsk nie zdołały do 31 grudnia 2009 roku uzgodnić warunków dostaw rosyjskiej ropy naftowej w roku 2010. Mimo kilku rund rozmów również w styczniu stronom nie udało się dotąd zbliżyć stanowisk w kwestii cła na rosyjski surowiec. Tymczasem od 1 stycznia 2010 roku przestały obowiązywać dotychczasowe zasady, zgodnie z którymi Białoruś płaciła ulgową stawkę celną - miała 64,4-procentową zniżkę. Pod koniec roku Miedwiediew zaproponował Białorusi bezcłowe dostawy 6,3 mln ton ropy przeznaczonej do użytku wewnętrznego z 21,5 mln ton surowca, który Rosja ma dostarczyć w tym roku. Za pozostałą ropę, z której w rafineriach Białorusi powstają reeksportowane przez nią produkty naftowe, Mińsk miałby płacić 100 proc. standardowego rosyjskiego cła eksportowego. Od 1 stycznia wynosi ono 267 dolarów za tonę.
Spór o 5 miliardów dolarów
Strona białoruska prosi o 8 mln ton bezcłowej ropy. Podkreśla przy tym, że cła eksportowe są nie do przyjęcia w ramach unii celnej, którą Rosja i Białoruś wspólnie tworzą. Zdaniem ekspertów 100-procentowe cło na surowiec kosztowałoby Białoruś w tym roku ok. 5 mld dolarów, czyli ponad 10 proc. jej PKB. Strona rosyjska podkreśla, że sprawa dostaw ropy i gazu nie jest ujęta w porozumieniu o unii celnej i dla tej grupy towarów należy podpisać odrębne dokumenty.
Spokojnie, to tylko negocjacje
Białoruski koncern Biełnieftiechim potwierdził, że dostawy rosyjskiej ropy do rafinerii na Białorusi i tranzyt surowca przez jej terytorium do Europy odbywają się zgodnie z planem. Biełnieftiechim wyjaśnił, że zgodnie z kontraktami ostateczna cena dostaw styczniowych jest ustalana na początku lutego. Strona rosyjska ostrzegła już, że przeciągając proces negocjacji, Białoruś może całkowicie pozbawić się bezcłowych dostaw. Moskwa podkreśla, że proponując bezcłową ropę na potrzeby wewnętrzne Białorusi, subsydiuje białoruską gospodarkę sumą 1,8 mld dolarów rocznie. Przez Białoruś do Unii Europejskiej płynie rocznie 70 mln ton surowca, co stanowi około 10 proc. zużywanej tam ropy.
PAP, arb