Chińskie władze nadzorujące przestrzeganie praw autorskich i zamykające nielegalnie działające strony internetowe nie komentowały sprawy podróbek Google'a i wykupionej w 2006 roku przez tę firmę strony YouTube. Także amerykański gigant internetowy nie chciał się wypowiadać. - Jedyny komentarz, jakiego mogę udzielić obecnie, to po prostu potwierdzić, że nie mamy powiązań z tymi stronami - oświadczyła rzeczniczka firmy. YouTube został w Chinach zablokowany w 2008 roku po zamieszczeniu w serwisie nagrań o zamieszkach w Tybecie. Na podrobionej stronie można jednak znaleźć nagrania z chińskich rozruchów społecznych.
Strona Goojje, która działa jak normalna wyszukiwarka, wygląda z kolei na połączenie Google'a i jej głównego chińskiego konkurenta Baidu. Według Xiao nie zawiera ona tak drażliwych materiałów jak podróbka YouTube. - Jest całkiem czysta pod względem standardów chińskiej cenzury - przekonuje. Dodał też, że biorąc pod uwagę czas, jaki jest potrzebny na opracowanie takiej strony Goojje była przygotowana jeszcze przed sporem pomiędzy Chinami a amerykańską firmą. Zdaniem Xiao podrabianie stron internetowych nie jest w Chinach niczym nowym i podejrzewa on, że wkrótce skopiowany zostanie serwis społecznościowy Facebook, który również jest w Chinach zablokowany.
PAP, arb