Setki tysięcy Francuzów przemaszerowało przez miasta w całym kraju w proteście przeciwko rządowym planom podniesienia minimalnego wieku emerytalnego powyżej 60. roku życia, co jest ważną częścią zreformowania kosztownego systemu emerytalnego. Przywódcy związków zawodowych powiedzieli, że czwartkowe marsze to pierwszy krok w długiej walce o utrzymanie obowiązującego obecnie wieku emerytalnego, który został obniżony za rządów nieżyjącego już prezydenta-socjalisty Francois Mitterranda.
Według związków w protestach w całej Francji uczestniczył milion ludzi - według policji 400 tysięcy. Sekretarz generalny Powszechnej Konfederacji Pracy (CGT) Bernard Thibault uważa tę manifestację za sukces. Zapowiedział dalsze akcje, jeśli rząd będzie obstawał przy planach podwyższenia wieku emerytalnego. W instytucjach użyteczności publicznej - w szkołach, urzędach pocztowych, u państwowego operatora France Telecom - strajkowało od 10 do 20 proc. zatrudnionych. Transport publiczny jednak pracował niemal normalnie. - Jedynie demonstracja siły na ulicach może obronić emerytalny wiek 60 lat i zdobycze socjalne, które prezydent Nicolas Sarkozy metodycznie atakuje - powiedział Thibault.
Minister pracy Eric Woerth oświadczył, że nie ma przekonującej alternatywy dla podniesienia wieku emerytalnego. Jak poinformował minister ds. budżetu Francois Baroin, projekt reformy emerytalnej będzie omawiany w parlamencie po wakacjach. Sarkozy dolał oliwy do ognia podczas środowej debaty na ten temat, mówiąc - co wywołało głośny protest opozycyjnych socjalistów - że Francja miałaby "znacznie mniej problemów", gdyby Mitterrand nie obniżył w roku 1983 wieku emerytalnego z 65 do 60 lat.
PAP, arb