I tak wydatki na administrację zamiast o 4,5 proc., jak wyliczyła KE, mają wzrosnąć o 2,4 proc. w stosunku do budżetu 2010. Komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski tłumaczył, że planując wzrost wziął pod uwagę prawdopodobny wyrok Trybunału Sprawiedliwości w sprawie podwyżek dla eurokratów. Oczekuje się, że Trybunał przyzna rację KE, która zaskarżyła zeszłoroczną decyzję rządów "27", by o połowę ograniczyć indeksacyjne podwyżki urzędnikom UE. Rada ministrów UE zdecydowała jednak, że trzeba poczekać na wyrok z ewentualną podwyżką.
Mimo cięć aż siedem krajów UE głosowało przeciw przyjętej większością kwalifikowaną decyzji Rady UE. Są to Wielka Brytania, Austria, Czechy, Dania, Finlandia, Holandia i Szwecja. Zwłaszcza Londyn krytykował zbyt małe oszczędności unijnych instytucji w czasach, kiedy kraje zmuszone są redukować własne deficyty.
Komisarz Lewandowski przyznał, że zgadza się z rządami państw UE, że w czasach, kiedy państwa oszczędzają, także w UE powinna zacisnąć pasa, jeżeli chodzi o wydatki administracyjne. - Ja się z nimi zgadzam w tym, że o ile Europa ma mieć solidne budżety, to musi być bardzo wstrzemięźliwa w wydatkach na administrację. Dla mnie obrona europejskich budżetów musi łączyć się z wstrzemięźliwością administracyjną - wyznał.
Problem polega na tym, że nie wszyscy w instytucjach unijnych podzielają w tej sprawie pogląd Lewandowskiego. W projekcie budżetu na rok 2011 wzrost administracyjny dotyczy głównie Parlamentu Europejskiego i szkół europejskich, do których uczęszczają dzieci eurokratów, a najmniej samej KE. W następnym roku wzrost nakładów na administrację będzie większy, biorąc pod uwagę koszty utworzenia Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, w tym zatrudnienia nowych dyplomatów.
Ciecia rządów (w stosunku do propozycji KE) w projekcie budżetu 2011 dotyczą niemal wszystkich polityk, w tym rolnictwa o 820 mln euro i polityki spójności o ok. 1 mld euro. Ale i tak wydatki na tę drugą politykę mają wzrosnąć o ok. 13 proc. w porównaniu z rokiem 2010. Do Polski, jak szacowała KE, powinna trafić jedna piąta całej puli na spójność, czyli około 10 mld euro (liczone w tzw. zobowiązaniach). Ta kwota oczywiście nie wychodzi ponad uzgodnioną w 2005 roku wieloletnią perspektywę finansową UE na lata 2007-13 i w tym sensie nie są to dodatkowe fundusze.
Budżet 2011 jest pierwszym budżetem ustalanym na mocy Traktatu z Lizbony. Główna różnica w porównaniu z Traktatem z Nicei polega na tym, że będzie tylko jedno czytanie budżetu w Parlamencie Europejskim, a nie - jak wcześniej - dwa. Rada ministrów i PE mają jednakowe uprawnienia przy przyjmowaniu budżetu. Po zajęciu stanowisku przez PE w październiku, rozpocznie się 21-dniowa tzw. procedura pojednawcza, z Komisją Europejską w roli bezstronnego pośrednika.
PAP, ps